Żużel. Niezapomniana awantura transferowa! Czarne chmury nad gwiazdami sportu
2024-11-13
Autor: Ewa
Już w najbliższych tygodniach świat żużla stanie w obliczu rewolucji, która z pewnością niejednokrotnie jeszcze nas zaskoczy. Konflikt o ogromne sumy pieniędzy toczy się pomiędzy czterema prominentnymi zawodnikami – Jasonem Doylem, Leonem Madsenem, Mikkel Michelsenem oraz Maksem Drabikiem – a ich byłymi klubami. Chociaż zawodnicy ogłosili swoje transfery, to najtrudniejsza część tej układanki dopiero przed nimi. Istnieje ogromne ryzyko, że każdemu z nich przyjdzie oddać wydawałoby się nieprzeciętną kwotę, aby móc wystartować w nadchodzących rozgrywkach.
Sytuacja Jasona Doyle'a wydaje się najprostsza. Australijczyk, który w tym roku wystąpił tylko w czterech meczach PGE Ekstraligi z powodu kontuzji, musi zmierzyć się z koniecznością zwrotu znacznej części środków, które otrzymał na przygotowania. Początkowo kwotę do zwrotu szacowano na 340 tysięcy złotych, ale dzięki awansowi GKM Grudziądz do play-off może ona wzrosnąć nawet powyżej 400 tysięcy. Co gorsza, wskutek niezrealizowanych zobowiązań, zawodnik nie otrzymał wszystkich obiecanych środków, przez co ostateczna kwota może być jeszcze niższa.
W przypadku Leon Madsena, Mikkela Michelsena i Maksa Drabika sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Pomimo że otrzymali obiecane należności, ich były klub – Krono-Plast Włókniarz Częstochowa – złożył już wniosek o zwrot części wynagrodzenia, które nie zostało wykorzystane na przygotowania. Cała trójka sportowców, w obliczu rosnącej presji ze strony klubu, musiała dostarczyć faktury i dowody swoich wydatków, co okazało się kłopotliwe.
Pod znakiem zapytania stanęły też przyszłe kontrakty żużlowców w PGE Ekstralidze. Jeżeli rozstrzyganie tych spraw odbędzie się na korzyść klubów, mogą one wpłynąć na zmiany w zasadach ustalania wynagrodzeń w przyszłości. Coraz więcej zawodników podpisuje umowy na milionowe kwoty, ale niedługo ci, którzy będą w trudnej sytuacji finansowej, mogą martwić się, że będą musieli oddać część tych gigantycznych sum.
Co więcej, ewolucja ta może zredefiniować sposób, w jaki żużlowcy negocjują z klubami. Wartościowe doświadczenia z tego sezonu mogą doprowadzić do tego, że w przyszłości zawodnicy będą bardziej ostrożni przy ustalaniu warunków umów, decydując się na elastyczne wynagrodzenia oparte na wynikach i sukcesach, a nie tylko na kwotach wpisanych na papierze.
Z niecierpliwością czekamy na rozwój wypadków – wkrótce może okazać się, że trwałość obecnych regulacji w żużlu wisi na włosku!