Warszawska policja potwierdziła, że wczoraj po południu doszło do dramatycznego napadu w jednym z lokalnych sklepów jubilerskich. Trzej zamaskowani mężczyźni wtargnęli do budynku, używając gazu łzawiącego na pracownika ochrony i zastraszając sprzedawczynię przy użyciu przedmiotu przypominającego broń.

W trakcie napadu nieznani sprawcy dokonali rabunku, używając narzędzi do wybicia szyb w gablotach, skąd zabrali cenną biżuterię. Uciekli na elektrycznych hulajnogach, co wzbudza wiele pytań dotyczących ich organizacji i przygotowania. Na szczęście nikomu z pracowników ani klientów sklepu nic nie stało się, a cała akcja trwała zaledwie kilka minut.

Jak podają źródła, po zdarzeniu policjanci odnaleźli jedną torbę z biżuterią porzuconą na parkingu. Nie jest jasne, czy zostawili ją z premedytacją, czy też przypadkowo zgubili w trakcie chaotycznej ucieczki.

Co intrygujące, język, którym posługiwali się sprawcy, wskazuje na możliwe powiązania z międzynarodową grupą przestępczą. Śledczy zaczęli badać hipotezę, że za tym skandalicznym czynem mogą stać cudzoziemcy, którzy specjalizują się w tego typu przestępstwach. Policja ma już pewne informacje, które mogą wskazywać na wcześniejsze podobne incydenty w innych krajach.

Funkcjonariusze wciąż prowadzą śledztwo i wysyłają zapytania do kilku europejskich krajów. Być może uda się ustalić, czy napastnicy mają na koncie inne przestępstwa w regionie, co byłoby przełomem w tej sprawie. Napięcie w Warszawie rośnie, a mieszkańcy zastanawiają się, czy ich miasto staje się celem dla zorganizowanych grup przestępczych.