Na parkingu pod supermarketem Mercadona w Paiporta, hiszpańskim miasteczku w regionie Walencji, doszło do tragicznej powodzi, która zaskoczyła mieszkańców. Woda zalała pobliskie ulice i parking, osiągając średnio dwa metry głębokości. Obecnie trwają poszukiwania osób, które mogły utknąć w zalanym parkingu, a strażaków czeka trudne zadanie. Przypadki śmierci są obecnie badane, ale władze nie potrafią jeszcze określić dokładnej liczby ofiar.

Tragedia ta wywołała ogromne zaniepokojenie, a mieszkańcy na miejscu byli bardzo rozżaleni. W niedzielę do Paiporty przybyli król Filip VI i królowa Letycja oraz premier Pedro Sanchez. Ich przybycie spotkało się z protestami ze strony zdezorientowanych i przerażonych ludzi, którzy w kierunku pielgrzymów rzucali obelgi, wyrażając swoje niezadowolenie. Król starał się rozmawiać z mieszkańcami, ale premier Sanchez został ewakuowany zgodnie z protokołem bezpieczeństwa.

W obliczu tej katastrofy coraz bardziej głośne stają się pytania o odpowiedzialność. Władze były krytykowane za opóźnienia w działaniu. Już wcześniej, hiszpańska służba meteorologiczna Aemet ostrzegała mieszkańców przed nadchodzącą burzą DANA, zapowiadając intensywne opady deszczu. Choć alert był wprowadzony na najwyższy poziom, władze regionalne ostrzegły mieszkańców dopiero w momencie, gdy ulewa już się rozpoczęła.

Rząd centralny również nie może być bez winy w tej sytuacji. Tylko w sobotę premier Sanchez ogłosił wysłanie pięciu tysięcy żołnierzy oraz dodatkowych policjantów, by pomóc najbardziej poszkodowanym regionom, takim jak Alfafar czy Picanya. Lokalne społeczności czują się porzucone, a ich frustracja narasta w związku z brakiem odpowiednich działań władz w kryzysie.

Jakie konsekwencje mogą wyniknąć w związku z tym tragicznym wydarzeniem? Czy lokalne i centralne władze wyciągną wnioski, aby zapobiec kolejnym katastrofom? To pytania, które wielu mieszkańców stawia sobie w obliczu tej tragedii i które mogą wpłynąć na przyszłość polityczną w Hiszpanii.