Rolf Nikel: Wybory w USA będą punktem zwrotnym dla Europy
2024-11-05
Autor: Jan
Tatiana Kolesnychenko: Niezwykła uwaga skupiona na wyborach w USA nie miała miejsca od lat. Podczas gdy Amerykanie zliczają głosy, w Europie analizujemy, jak układ sił zmieni się przez następne cztery lata. Czy uważa pan, że niezależnie od wyniku, Europa stanie przed poważnymi zmianami?
Rolf Nikel: Tak, wynik tych wyborów zadecyduje o przyszłej architekturze bezpieczeństwa w Europie. Niezależnie od tego, czy wygra Kamala Harris, czy Donald Trump, Europa będzie musiała podejmować kluczowe decyzje, ponieważ w dłuższym okresie będzie zmuszona do większej samodzielności w zakresie bezpieczeństwa.
Nie oznacza to, że nie potrzebujemy USA. Wręcz przeciwnie, ale Europa musi przyjąć większą odpowiedzialność za swoją obronę. Wynik wyborów tylko określi, czy te decyzje będą bardziej skomplikowane, czy łatwiejsze.
Wśród europejskich dyplomatów panuje pewna nuta niepokoju. Słyszałem, że w wielu stolicach europejskich przygotowują się na scenariusz, w którym Trump może rozdzielić transatlantyckie więzi.
Tak, te wybory można uznać za punkt zwrotny. Musimy uświadomić sobie, że czas zacząć działać. Myśląc "my", mam na myśli całą Europę, która powinna zaangażować się zarówno politycznie, jak i militarnie.
Jest to nie tylko kwestia deklaracji, ponieważ zaledwie 23 z 32 państw członkowskich osiągnęło docelowe 2% PKB na wydatki militarne. Nawet jeśli Trump nie wyprowadzi USA z NATO, jak zapowiedział, to podniesie wymagania do 3% PKB.
Nie jesteśmy pewni, jak Trump się zachowa, jeśli zostanie wybrany. Liczby nie są jednak prawdziwym problemem. Odnoszę wrażenie, że zwiększenie wydatków na obronność nie uspokoi jego apetytów. Bez względu na wyniki wyborów, Europa będzie musiała inwestować więcej i działać intensywniej. Nie jest to tylko kwestia pieniędzy.
Dla Niemiec wynik wyborów może być kluczowy. Podczas poprzedniej kadencji Trump zarzucał Niemcom, że "zaprzedają się Rosji w zamian za tani gaz, a jednocześnie oczekują ochrony ze strony USA po niskiej cenie". Już podczas tej kampanii atakował Berlin w kwestiach takich jak klimat czy relacje z Chinami. Niemiecka prasa ostrzega, że "Trump nie byłby sobą, gdyby nie skorzystał z okazji do odwetu".
Trump często mówił rzeczy znane i niezgodne z rzeczywistością, a nie jest naiwnością sądzić, że niektóre państwa w Europie mogą podejść do niego inaczej. W pierwszej kadencji Trump próbował skłócić Unię Europejską.
W kontekście ukraińskiej sytuacji gospodarczej, Niemcy zadeklarowały, że przekroczą linię bezpieczeństwa. Po rozpoczęciu inwazji Berlin zerwał wiele więzi handlowych z Rosją. Większość niemieckiego eksportu trafia obecnie do USA, ale jeśli Trump wróci do władzy, może wprowadzić cła na niemieckie towary w stylu chińskim.
Niemcy są silnie związane z USA gospodarczo. Nie można pominąć, że decyzje Trumpa będą miały konsekwencje także dla Polski, która również jest w tym kontekście bardzo zależna od amerykańskich relacji. Musimy mieć plan B, żeby móc stawić czoła ewentualnym problemom.
Niedawno, w odpowiedzi na sytuację, Niemcy także były pod ogromną presją, by zmniejszyć napływ gazu z Rosji, co doprowadziło do recesji gospodarczej. To z kolei wpływa na brednie dotyczące naszej gotowości do obrony. W kontekście wojny na Ukrainie, sytuacja staje się coraz gorsza, co powinno nas skłonić do większego zaangażowania. Bez pocisków dalekiego zasięgu Ukraina nie ma szans na odzyskanie władzy.
Nie możemy siedzieć bezczynnie i czekać. Musimy nie tylko zwiększyć nasze zaangażowanie, ale także wzmacniać sojusze i wspólne działania, co jest teraz kluczowe dla naszej przyszłości. Kiedy mówimy o wyborach w USA, nie możemy zapominać, że jest to moment krytyczny, który przełoży się na naszą przyszłość i naszą zdolność do obrony.