Kryzys w niemieckiej polityce trwa w najlepsze. Koalicja rządowa, której przewodzi Olaf Scholz, zdołała przetrwać trzy lata, ale ostatnie wydarzenia wywołały gwałtowną falę niepokoju. Po serii kryzysów, kanclerz odwołał ministra finansów, Christiana Lindnera, lidera FDP, a przyczyną były fundamentalne różnice w podejściu do polityki gospodarczej.

Prezydent Frank-Walter Steinmeier ostro wezwał do ''rozsądku i odpowiedzialności'', zaznaczając, że jest gotów rozwiązać Bundestag, jeżeli sytuacja nie ulegnie poprawie.

Olaf Scholz stoi w obliczu głosowania nad wotum zaufania, które zaplanowano na 16 grudnia. Jeżeli nie uzyska on wsparcia większości, prezydent będzie miał 21 dni na rozwiązanie parlamentu. To nowe podejście do rządzenia w Niemczech jest reakcją na niepokojącą sytuację polityczną i rosnące napięcia.

Zaskakujące jest, że SPD, partia Scholza, aktualnie spadła na trzecie miejsce w sondażach, co jest ogromnym szokiem w kontekście wcześniejszych wyników. Zdobyli oni niemal 26% głosów w poprzednich wyborach, ale teraz poparcie dla tej partii maleje, ustępując miejsca rosnącej AfD, która niemal podwoiła swoje poparcie. Ostatnie badania opinii publicznej pokazują, że AfD ma teraz ok. 18% poparcia, co stawia ich w czołówce.

Koalicjanci Scholza, FDP i Zieloni, również nie notują najlepszych wyników. Poparcie dla FDP spadło z 11,5% do 5%, a Zieloni zmniejszyli swoje poparcie z 14,8% do 11%.

W obliczu takiej sytuacji, Scholz może być zmuszony do poszukiwania nowych sojuszy i strategii, aby nie zakończyć swojej kadencji w katastrofalnym stylu. W Polsce ten rozwój wydarzeń także wzbudza zainteresowanie, zwłaszcza w kontekście wyborów w 2025 roku oraz przyszłych relacji niemiecko-polskich.

Czy Olaf Scholz zdoła uratować swoją pozycję, czy może czeka nas nowe polityczne trzęsienie ziemi w Niemczech?