"Nie chodzi o imigrację, chodzi o matematykę". Czy Kanada zmierza w prawo?
2025-01-25
Autor: Tomasz
Demonstracja w Queen’s Park w Toronto, zorganizowana w Dniu Kanady, 1 lipca, przyciągnęła tylko kilka dziesiątek osób z flagami oraz transparentami wzywającymi do oddania państwa w ręce jego obywateli oraz krytykującym tak zwaną "korporacyjną masową imigrację". Interesujące jest, że wśród uczestników znajdowali się nie tylko biali Kanadyjczycy, ale także przedstawiciele mniejszości etnicznych – imigranci z pierwszego i drugiego pokolenia. Wiele z tych osób podnosiło kwestię kanadyjskich wartości, które, ich zdaniem, mogą być zagrożone przez niekontrolowany napływ imigrantów.
Na proteście głos zabrała Iranka, która w 2000 roku uciekła przed islamską teokracją do Kanady. Podkreśliła, że czuje się zobowiązana bronić kanadyjskich wartości, które umożliwiły jej edukację i wolność. Z kolei inny protestujący, Arab, zauważył, że Kanadyjczycy coraz mniej mają ze sobą wspólnego, co stanowi poważny problem dla społeczeństwa.
Kanada reklamowana jako najtolerancyjniejszy kraj na świecie przez wiele lat była uważana za wzór udanej integracji imigrantów. Ekspert do spraw kanadyjskich, dr Tomasz Soroka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zwraca uwagę, że Kanada nie stawia przed swoimi obywatelami tak sztywnych wymogów wartościowych jak Amerykanie. Nacisk kładziony jest głównie na przestrzeganie prawa i szanowanie różnych kultur, co sprawia, że kanadyjska tożsamość narodowa jest względnie elastyczna.
Jednak czasy się zmieniają. Ustępujący premier Justin Trudeau był bliskim zwolennikiem polityki otwartych drzwi dla imigrantów, co w ostatnich latach budziło coraz większe kontrowersje. Kiedy w 2015 roku Trudeau zdobywał władzę, populacja Kanady wynosiła niecałe 36 milionów, a teraz, w 2023 roku, wzrosła do 41 milionów, głównie dzięki imigracji. Liberalna polityka przyjmowania imigrantów wydawała się jednak przekraczać możliwości infrastrukturalne kraju, co skutkowało kryzysem mieszkaniowym oraz niedoborem nauczycieli i lekarzy.
Po pandemii Trudeau jeszcze bardziej otworzył drzwi dla nowych przybyszów, co zwiększyło populację o prawie 3 miliony ludzi w zaledwie cztery lata. Chamowanie wzrostu liczby imigrantów stało się tematem gorących dyskusji, w szczególności w związku z rosnącymi kosztami życia, które spowodowały chłodniejsze nastroje wobec imigrantów w społeczeństwie kanadyjskim.
Ostatnie badania pokazują, że dwie trzecie Kanadyjczyków uważa, że kraj przyjmuje zbyt wielu imigrantów, podczas gdy jeszcze kilka lat temu takie opinie zgłaszała jedynie jedna trzecia respondentów. W odpowiedzi na te zmiany, rząd Trudeau ogłosił poważne zmiany w polityce migracyjnej, w tym obniżenie limitu imigrantów z 500 tysięcy do poniżej 400 tysięcy w nadchodzących latach.
Nastroje antymigracyjne zyskują coraz większe znaczenie, ale polityczna retoryka nie jest tak ekstremalna jak w innych krajach. Pierre Poilievre, potencjalny przyszły premier, stara się balansować między obietnicą większej kontroli nad granicami a uznaniem wartości imigrantów w kanadyjskiej gospodarce. Powtarza, że "nie chodzi o imigrację, chodzi o matematykę", argumentując, że Kanada nie może przyjąć więcej imigrantów, dopóki infrastruktura nie nadąża za dynamiką wzrostu populacji.
Polityka imigracyjna Kanady wydaje się być w kryzysie, a jej przyszłość może determinować nie tylko dynamika gospodarcza, ale także nastroje społeczne.