"Konklawe": Polityka wkracza do Kaplicy Sykstyńskiej. I to w najbrzydszym wydaniu! [RECENZJA]
2024-11-07
Autor: Magdalena
Do 2022 roku Edward Berger był znany głównie w Niemczech i w kręgach miłośników serialu "Patrick Melrose" oraz "Terror", które wyreżyserował. Zwykły widz prawdopodobnie nie miał pojęcia, kim jest ten reżyser. Wszystko zmieniło się jednak po premierze adaptacji kultowej powieści wojennej „Na Zachodzie bez zmian”. Film pobił rekordy oglądalności na Netflixie, zdobywając cztery Oscary oraz siedem nagród BAFTA, w tym za najlepszy film roku.
Od chwili premiery, kinomani czekali na kolejny projekt Bergera. Tym razem padło na ekranizację powieści „Konklawe” autorstwa Roberta Harrisa. Harris świetnie łączy historię i politykę wciągającą intrygą. Właściwie jego książki dość często znajdują miejsce na ekranach — wystarczy wspomnieć choćby „Archanioła” czy filmy Romana Polańskiego: „Oficer i szpieg” i „Autor widmo”. Oczekiwania były wysokie, a ogłoszenie, że główną rolę zagra Ralph Fiennes, tylko podsyciło nadzieje na kolejną udaną produkcję.
Nie ma wątpliwości, że "Konklawe" zyska uznanie wśród krytyków. Produkcja jest starannie zrealizowana, a występy aktorskie są na wysokim poziomie. Film porusza również istotny temat — różnorodność postaw w Kościele katolickim oraz wpływ tych różnic na społeczeństwo.
Obecnie świat wydaje się bardziej podzielony niż kiedykolwiek, co sprawia, że sytuacja przedstawiona podczas ekranowego konklawe jest fascynującą metaforą współczesnych realiów. Mimo że wszystko zdaje się zgrywać, filmowi brakuje iskry, tego czegoś, co wyróżnia wybitne tytuły.
Niespodzianka — śmierć papieża
Berger nie traci czasu na rozwlekłe wstępy. Już w pierwszej scenie widzimy kardynała Lawrence'a spieszącego do watykańskiego Domu Świętej Marty, gdzie leży martwy papież. Wszyscy są w szoku, a bliscy współpracownicy Ojca Świętego przeżywają tragiczną stratę. Lawrence, jako dziekan Kolegium Kardynalskiego, musi szybko zorganizować konklawe. Agonia przed decyzją o nowym papieżu zbiegła się z jego osobistym kryzysem wiary.
Po trzech tygodniach do Watykanu przybywają kardynałowie z całego świata. Odizolowani i zamknięci w Kaplicy Sykstyńskiej, mają zdecydować, kto zostanie następnym biskupem Rzymu. Wybrany papież był zwolennikiem Kościoła ubogiego i otwartego, co nie podobało się wielu w Kurii. Aktualnym faworytem jest konserwatywny Włoch, który chciałby powrócić do tradycji sprzed kilku dziesięcioleci.
Konklawe dzieli się na frakcje, prowadzone są polityczne gierki, a ambicje uczestników zaczynają dominować. Nowo mianowany kardynał pojawia się nagle i wprowadza całkiem sporo zamieszania. W miarę jak dowiadujemy się coraz więcej o kontrowersyjnych przeszłościach niektórych kandydatów, Kaplica Sykstyńska przekształca się w pole bitwy. Jak Lawrence odnajdzie się w tej pełnej napięcia sytuacji?
Polityka i popkultura — znakomite połączenie
Przyjęcie tematyki konklawe przez popkulturę wydaje się być przemyślane. Ponad stu kardynałów zamkniętych w jednym miejscu, decydujących o przyszłości Kościoła katolickiego. Tajne głosowania i dramatyczna atmosfera działają na wyobraźnię. W tej opowieści nie ma miejsca na kryminalną zagadkę, mimo że „Konklawe” czyta się z zapartym tchem. Konflikty i intrygi rozwijają się jednak zbyt szybko, co zostawia wrażenie niedosytu.
Berger skupił się na ukazaniu podziałów i manipulacji, jednak wydaje się, że scenariusz jest dość powierzchowny. Postępowi dążą do otwartości w kwestiach rozwodów, homoseksualizmu i większego udziału kobiet w liturgii, podczas gdy konserwatyści stają na pozycji obronnej. Schematyzm jest odczuwalny i można mieć wrażenie, że twórcy nie podjęli wyzwań, które mogłyby dodać głębi kiedy intryga już dąży do zakończenia.
Finał, choć przewidywalny, znajduje się w cieniu niewiarygodnych zwrotów akcji, a ostatnia scena niewiele zmienia. Mimo tego, "Konklawe" to produkcja, która wciąga i przykuwa uwagę od pierwszej do ostatniej minuty. Ekranowa opowieść o wydarzeniach, których większość z nas nie doświadczyła, to niewątpliwie walor tego filmu. Estetyka filmu oraz znakomite aktorstwo, w tym występ Isabelli Rossellini oraz Stanleya Tucciego, zapewnia satysfakcję widza. Pojawia się także polski akcent dzięki obecności Jacka Komana, co dodaje filmowi dodatkowej wartości.