Izrael przyznał się do odpowiedzialności za kontrowersyjny atak z użyciem pagerów, który miał miejsce na terenie Libanu i Syrii. Premier Benjamin Netanjahu zatwierdził operację, mimo oporu ze strony wysokich urzędników w ministerstwie obrony. Cała sprawa wywołała ogromne kontrowersje na międzynarodowej scenie politycznej.

Izraelskie media doniosły, że do detonacji doszło 17 września. W wyniku eksplozji, która miała na celu eliminację agentów Hezbollahu, zginęło co najmniej 11 osób, a ponad 4000 zostało rannych. Szokujące jest, że urządzenia te były asocjowane z tajwańską firmą Gold Apollo, jednak ich produkcja w rzeczywistości należała do węgierskiej firmy BAC Consulting KFT.

Zaskakujące szczegóły całej operacji ujawnione przez "New York Times" wskazują na to, że w pagerach zastosowano sprytny mechanizm detonacyjny, co czyni tę akcję jeszcze bardziej niebezpieczną. Eksperci zauważają, że tego typu operacje mogą prowadzić do wielkiej eskalacji konfliktu w regionie.

Niemal natychmiast po wybuchach Hezbollah oskarżył Izrael o przeprowadzenie ataku, co potwierdza napięte stosunki między tymi dwoma stronami. Biorąc pod uwagę rosnącą wrogość, eksperci przewidują, że sytuacja może w każdej chwili stać się jeszcze bardziej napięta. Wojna informacyjna trwa w najlepsze, a Izrael, potwierdzając swoją rolę, stara się zdobyć przewagę w tej trudnej sytuacji.

Miesiące przygotowań i tajnych operacji wcześniej zaplanowanych przez Mossad tylko podkreślają brutalność tego ataku. Czy to wpisuje się w szerszy plan działań Izraela w regionie? Beobserwatorzy z niepokojem obserwują rozwój sytuacji i zastanawiają się, co będzie następne w tej skomplikowanej układance politycznej. Czy to dopiero początek nowej fali przemocy w regionie?