Prezydent Andrzej Duda weźmie udział w sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w przyszłym tygodniu. Po powrocie z USA, jeśli sytuacja w obszarach dotkniętych katastrofą na Dolnym Śląsku się ustabilizuje, ma zamiar odwiedzić te tereny. Jak powiedział jeden z jego współpracowników, Duda zawsze angażował się w pomoc w trudnych sytuacjach, co miało miejsce m.in. w 2020 roku.

Podczas wtorkowej konferencji 17 września, Duda zaznaczył, że uda się na Dolny Śląsk, gdy tylko zakończy się okres zagrożenia. Zwrócił uwagę na kwestie bezpieczeństwa, które muszą być zachowane przy jego obecności. - Obecność prezydenta zawsze angażuje służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo, a jego przyjazd w tym momencie mógłby odciągać ratowników i innych, którzy pomagają mieszkańcom - wyjaśnił.

Zamiast Dudy, obecnie na terenach powodziowych przebywa szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Jacek Siewiera, który koordynuje działania pomocowe. Pracownik prezydenta dodał, że planowany wyjazd do USA jest priorytetem, a wizyta na Dolnym Śląsku będzie możliwa dopiero po tym wydarzeniu, które zaplanowano na 24 września.

W mediach rozgorzała dyskusja na temat ewentualnej wizyty prezydenta. Część polityków opozycji, jak Bogdan Zdrojewski, wyrażała opinię, że Duda powinien był już dawno być na miejscu, aby pokazać, że rząd dba o poszkodowanych. Z drugiej strony, niektórzy eksperci i politycy przekonują, że obecność prezydenta w strefie kryzysowej może być bardziej utrudnieniem niż pomocą.

Dlatego wiele osób zastanawia się, jak będzie wyglądała sytuacja na Dolnym Śląsku po powrocie Dudy z USA oraz jakie konkretne działania podejmie w celu wsparcia poszkodowanych mieszkańców.