Nauka

Wielka burza w sieci po słowach rzecznika IMGW: Czy rząd naprawdę nie wiedział, co nadchodzi?

2024-09-21

Autor: Tomasz

13 września w Polsce miała miejsce tragiczna powódź, która dotknęła południowo-zachodnią część kraju. W przeddzień tej katastrofy premier Donald Tusk zapewniał, że "prognozy nie są przesadnie alarmujące", jednak po nawałnicy sytuacja okazała się dramatyczna. Wiele osób straciło dorobek życia, a niektórzy nie przeżyli tej tragedii.

Co zaskakujące, Unia Europejska, a konkretnie komisarz ds. zarządzania kryzysowego Janez Lenarčič, już 10 września informowała państwa członkowskie o potencjalnym zagrożeniu, korzystając z systemu ostrzegania przed powodzią Copernicus.

Wobec tej sytuacji, słowa rzecznika IMGW, Grzegorza Walijewskiego, podczas wywiadu w neo-TVP Info, wzbudziły dużą falę kontrowersji. Podkreślił on, że nie tylko w środę, ale każdego dnia do niedzieli (11 września) były wydawane ostrzeżenia III stopnia dotyczące zagrożenia hydrologicznego i meteorologicznego, co w kontekście bezpieczeństwa życia i zdrowia jest najwyższym poziomem alarmu.

Internauci oraz politycy z opozycji zaczęli jednak kwestionować działania rządu, które miały miejsce tuż przed kataklizmem. W związku z pytaniami: dlaczego rząd nie zareagował wcześniej oraz dlaczego utrzymywano, że prognozy nie są alarmujące, w sieci zawrzało. Wielu ekspertów wskazuje na potrzebę rewizji polityki ostrzegania i lepszej współpracy między instytucjami rządowymi a IMGW, aby w przyszłości unikać podobnych tragedii.

Na ten temat wypowiadają się także osoby znane z mediów społecznościowych, które postrzegają sytuację jako nie tylko błędne zarządzanie kryzysowe, ale wręcz akt oskarżenia wobec rządu, który powinien zadbać o bezpieczeństwo obywateli.

Wszystko to pokazuje, jak ważna jest transparentność informacji oraz szybkie reagowanie na zagrożenia, zwłaszcza w obliczu tak poważnych kryzysów.