Dziennik "Wall Street Journal" poinformował, że pierwszym miastem, w którym rozpocznie się zmasowana akcja aresztowań, będzie Chicago. Operacja ma trwać przez tydzień i zaangażuje od 100 do 200 funkcjonariuszy służb celnych i imigracyjnych. To kolejny krok w kierunku dotrzymania obietnic Donalda Trumpa, który już podczas kampanii wyborczej zapowiadał, że jednym z jego priorytetów będzie walka z nielegalną imigracją.

— Chwilę po mojej inauguracji rozpoczniemy największą akcję deportacji w historii Ameryki — zapowiedział Trump w styczniu 2024 roku.

Plany Trumpa zakładają wykorzystanie rządowych agencji do przyspieszenia procesów deportacyjnych. Reuters przewiduje, że w nadchodzących tygodniach administracja Trumpa będzie wywierać presję na sądy, aby ułatwić i przyspieszyć działania mające na celu usunięcie migrantów z USA.

Eksperci zwracają uwagę, że ta kontrowersyjna strategia może prowadzić do napięć społecznych i protestów w wielu miastach. W Chicago, które jest jednym z miast z dużą populacją imigrantów, obawy o bezpieczeństwo i wpływ takich działań na lokalne społeczności są wśród mieszkańców na porządku dziennym.

Przeciwnicy tego planu twierdzą, że masowe aresztowania mogą wyrządzić krzywdę wielu niewinnym osobom oraz destabilizować życie rodzin. W odpowiedzi na te kontrowersje, niektórzy radni miejscy zapowiedzieli, że będą stawiać opór działaniom federalnym i bronić praw mieszkańców.

Czy Trumpowi uda się zrealizować swoje ambicje, czy też napotka silny opór ze strony społeczeństwa i lokalnych władz? Tylko czas pokaże.