Nauka

"To nie jest kwestia imigracji, to kwestia matematyki". Czy Kanadyjczycy skręcają w prawo?

2025-01-25

Autor: Katarzyna

Demonstracja w Queen's Park w Toronto w dniu narodowego święta Kanady, 1 lipca, przyciągnęła kilkadziesiąt osób, które z flagami i transparentami domagały się oddania im państwa, zakończenia "korporacyjnej masowej imigracji" oraz dymisji premiera. Uczestnicy, w przeważającej części biali, a wśród nich także przedstawiciele mniejszości etnicznych, zachęcali do dyskusji na temat kanadyjskich wartości, które ich zdaniem mogą być zagrożone przez niekontrolowany napływ imigrantów.

Iranka, która w 2000 roku uciekła z rodziną do Kanady przed islamską teokracją, stwierdziła, że "jej obowiązkiem jest bronić Kanadyjczyków, którzy przywitali ją w tym kraju, dali edukację i wolność". Inny uczestnik wyraził obawy dotyczące malejącej spójności społecznej. "Jestem Arabem. Myślę, że Kanadyjczycy mają ze sobą coraz mniej wspólnego. I to jest duży problem".

Kanada przez lata uchodziła za kraj tolerancyjny i wielokulturowy, co zostało wpisane do konstytucji. W miarę jak Trudeau obiecywał przyjmowanie większej liczby uchodźców, kraj był promowany jako miejsce, gdzie imigracja przyczynia się do wzrostu gospodarczego i wzbogacania kultury. Kiedy Trudeau objął władzę w 2015 r., populacja Kanady wynosiła niespełna 36 mln, a dzisiaj przekracza 41 mln, a prawie jedna czwarta obywateli urodziła się za granicą.

Jednakże, po pandemii rząd Trudeau szybko otworzył drzwi dla imigrantów, co nieoczekiwanie doprowadziło do wzrostu liczby ludności o prawie 3 mln w ciągu czterech lat. Infrastruktura kraju nie nadąża za tym szybkim wzrostem – ceny mieszkań w większych miastach, takich jak Toronto czy Vancouver, stały się astronomiczne, a kryzys zdrowotny w kraju odkrył niedobór personelu medycznego.

Głosy krytyczne niekoniecznie pochodziły tylko z prawej strony sceny politycznej. Lewica skrytykowała rząd za rzekomo "nieodpowiedzialną" politykę imigracyjną, a niektóre organizacje zajmujące się uchodźcami narzekały na braki finansowe i przewlekłe procesy uzyskiwania statusu uchodźcy.

Badania wskazują na wzrost sceptycyzmu Kanadyjczyków wobec imigracji – według sondażu przeprowadzonego przez Leger Poll dwie trzecie ankietowanych uważa, że Kanada przyjmuje za wielu imigrantów. Rządy Trudeau wprowadziły już ograniczenia dla studentów zagranicznych i pracowników tymczasowych, a premier wskazał na potrzebę znalezienia równowagi w polityce imigracyjnej.

"To nie jest kwestia imigracji, to kwestia matematyki" – mówi Pierre Poilievre, nowy lider Partii Konserwatywnej, który dostrzega problemy, które pojawiają się z tak szybkim wzrostem populacji. Zwraca uwagę na to, że kraj nie jest w stanie przyjąć takiej liczby imigrantów, zwłaszcza gdy infrastruktura nie jest przystosowana do takiego wzrostu.

Poilievre zdaje się unikać retoryki antymigracyjnej, dostrzegając, że duża część kanadyjskiego społeczeństwa docenia wkład imigrantów w gospodarkę i kulturę. Jednakże staje przed dylematem – jak zaspokoić potrzebę sektora biznesowego na tanią siłę roboczą, jednocześnie biorąc pod uwagę obawy obywateli o zbyt dużą liczbę nowych przybyszów.

Ostatnie wydarzenia w Kanadzie odzwierciedlają globalny trend – w wielu krajach wzrasta retoryka antymigracyjna, co stawia Trudeau w trudnej sytuacji. Niepewności społecznej towarzyszą obawy o przyszłość wielokulturowości w Kanadzie.