Eva Lys może z powodzeniem nazywać siebie sensacją tegorocznej edycji Australian Open. Przed zmaganiami z Igą Świątek nie czuje się jednak skazana na porażkę.

Historia Evy Lys przypomina bajkę. Po odpadnięciu w kwalifikacjach, dzięki rezygnacji Anny Kalinskaya, w ostatniej chwili dostała szansę, aby wystartować w głównym turnieju. To był jej moment, a oczekiwania były ogromne. Niemka, urodzona w Kijowie, zaskoczyła wszystkich, eliminując po drodze Kimberly Birell, Warwarę Graczewą oraz Jaqueline Cristian, osiągając ćwierćfinał. Jej mecz z Iga Świątek w poniedziałek przyciąga uwagę całego świata tenisowego.

Lys już po awansie do 1/8 finału przyznała, że nie spodziewała się tak długiego pobytu w Melbourne i musiała dostosować swoje plany. Mimo że dzieli ją aż 126 miejsc w rankingu WTA od Świątek, Niemcy, w tym portal Main Post, przestrzegają Polkė przed jej potencjałem. Określenie jej mianem "Lucky Lys" podkreśla nieoczekiwany sukces, ale również zawirowania, jakie mogą wystąpić w tak emocjonującym meczu.

Dziennikarze wskazują, że Lys będzie musiała stawić czoła jednemu z największych wyzwań w swojej karierze, gdyż Świątek jest na zupełnie innym poziomie niż jej poprzednie rywalki. Lys zapowiada, że nie zamierza zmieniać swojej taktyki i spróbuje narzucić swoje warunki. Mecz rozpocznie się o godzinie 9:00.

Czy Eva Lys zdoła zadziwić świat tenisa po raz kolejny? "Wierzę w swoje umiejętności!" - mówi z determinacją przed jutrzejszym spotkaniem. Fani nie mogą się doczekać tej konfrontacji, bowiem młoda Niemka, mimo że dla wielu jest outsiderką, w tenisie wszystko jest możliwe! Wolne miejsce na jej zwycięstwo i kolejne niespodzianki w rozgrywkach. Kto wie, może to będzie mecz, który przejdzie do historii!