W odpowiedzi na nowe kontrowersyjne rozporządzenie wydane przez Donalda Trumpa, które miałoby skutkować deportacją dzieci urodzonych po 19 lutego, jeśli ich rodzice nie są obywatelami ani legalnymi rezydentami USA, sąd w Seattle podjął przełomową decyzję. Szacuje się, że rocznie ponad 150 tys. nowo narodzonych dzieci mogłoby zostać pozbawionych obywatelstwa, co budzi obawy wśród wielu grup prawnych i obrony praw obywatelskich.

Sędzia John Coughenour, który prowadzi sprawę, wyraził swoje zaniepokojenie zakwestionowanym rozporządzeniem w mocnych słowach: "To jest rażąco niekonstytucyjne zarządzenie". Zgodził się na wstrzymanie jego wykonania, co oznacza, że do czasu wydania ostatecznego wyroku, dzieci urodzone w tym okresie będą nadal traktowane jako obywatele USA.

Grupy praw obywatelskich z 22 stanów złożyły już pięć pozwów przeciwko Trumpowi, argumentując, że jego działania naruszają 14. poprawkę do Konstytucji, która gwarantuje, że każda osoba urodzona w Stanach Zjednoczonych jest obywatelem. "Nakaz ten powoduje natychmiastową, powszechną i poważną szkodę" - powiedział Lane Polozola, zastępca prokuratora generalnego stanu Waszyngton.

Jednakże, to nie koniec walki o prawa tych dzieci. Teraz będą trwać intensywne dyskusje prawne na temat przyszłości rozporządzenia, a wynik tej sprawy może mieć daleko idące konsekwencje dla polityki migracyjnej w USA. Przeciwnicy rozporządzenia apelują o dalsze działania, aby zabezpieczyć prawa dzieci oraz stanąć w obronie tych, którzy przybyli do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Jakie będą kolejne kroki rządu Trumpa w tej sprawie? Odpowiedź na to pytanie wciąż pozostaje niejasna, a społeczeństwo z niecierpliwością czeka na rozwój sytuacji.