Przerażający incydent na pokładzie samolotu. "Czy życie pasażerów jest warte ryzyka dla zysku?"
2024-11-15
Autor: Katarzyna
W środę, podczas rejsu linii SAS z Sztokholmu do Miami, samolot napotkał ekstremalne turbulencje w okolicach wschodniego wybrzeża Grenlandii. W wyniku tego incydentu jeden z silników maszyny wyłączył się automatycznie, co spowodowało gwałtowne obniżenie lotu.
Na pokładzie znajdowało się 254 pasażerów, z których żaden nie zgłosił poważnych obrażeń, choć wiele osób doznało siniaków i otarć. Niepokojące relacje z pokładu sugerują, że jedna z kobiet, która nie była zapięta pasami, została wyrzucona z fotela, uderzając głową w sufit, a następnie spadła na podłogę. Innych pasażerów dotknęły omdlenia w wyniku szoku.
Podczas turbulencji wiele przedmiotów zaczęło latać po kabinie, co tylko zwiększało panikę na pokładzie. W miarę jak sytuacja się stabilizowała, piloci zdołali uruchomić silnik i odzyskać kontrolę nad samolotem, jednak na pokładzie wybuchły emocje.
W miarę upływu czasu pasażerowie zaczęli domagać się lądowania w najbliższym porcie lotniczym, ale po konsultacjach z kontrolą lotów, piloci zdecydowali się zawrócić do Kopenhagi, mimo że byli blisko celu. "Mieliśmy około 20 minut do najbliższego lotniska w Kanadzie i godzinę do USA, a pilot nam mówi, że samolot jest uszkodzony i musimy się wracać. Czeka nas pięć godzin lotu do Kopenhagi..." – relacjonował jeden z pasażerów w mediach społecznościowych.
Niepewność przerodziła się w gniew, gdy pasażerowie doświadczyli skrajnego stresu, co doprowadziło do awantur i głośnych protestów. "Nigdy nie uczestniczyłem w takim horrorze. Jestem zdegustowany tym, że SAS woli ryzykować życie 255 osób w imię oszczędności" – podkreślił jeden z podróżnych.
Ostatecznie, po 10 godzinach i 6 minutach w powietrzu, samolot wylądował w Kopenhadze. Pasażerowie zostali zakwaterowani w hotelu po przybyciu na ziemię.
Linia lotnicza wydała oświadczenie w odpowiedzi na oburzenie pasażerów. "SAS nie ma odpowiednich zasobów w Miami na przeprowadzenie kontroli technicznych na tym poziomie, dlatego zdecydowaliśmy się skierować samolot do Kopenhagi, gdzie mamy dostęp do hangarów i wykwalifikowanych techników" – stwierdzono w komunikacie.
Cała sytuacja stawia pod znakiem zapytania odpowiedzialność linii lotniczych i ich priorytety, zwłaszcza biorąc pod uwagę rosnącą liczbę podobnych incydentów na całym świecie.