Jak donosi CNN, Melania Trump pragnie mieć znacznie większą niezależność w swojej roli jako pierwsza dama USA w czasie drugiej kadencji jej męża, Donalda Trumpa. Wskazuje na to jej nieobecność na środowym spotkaniu Donalda z ustępującym prezydentem Joe Bidenem oraz jego żoną, Jill Biden w Gabinecie Owalnym.

Zespół doradców Donalda Trumpa sugerował Melanii, że powinna wziąć udział w tym ważnym wydarzeniu, jednak ona odmówiła, powołując się na "konflikt w harmonogramie", który rzekomo wynikał z jej zobowiązań związanych z nowo wydaną książką.

Jednak to nie wszystko! Doniesienia wskazują, że Melania Trump planiuje spędzać większość czasu w ciągu najbliższych czterech lat między Nowym Jorkiem a Palm Beach na Florydzie, zamiast przenosić się na stałe do Białego Domu. Warto zauważyć, że syn Melanii, Barron Trump, właśnie rozpoczął studia w Nowym Jorku, co dodatkowo wpływa na jej decyzję o pozostaniu tam.

Obecnie Barron, mający 18 lat, stał się dla Melanii ważnym punktem w życiu. Jak informują źródła bliskie rodzinie, pierwsza dama pragnie być blisko swojego syna, co może znacząco wpłynąć na jej plan, by unikać przeprowadzki do stolicy.

Co więcej, perspektywa pierwszej damy, która nie chce na stałe mieszkać w Białym Domu, to zjawisko bezprecedensowe. Obserwatorzy zapewniają, że dla osób śledzących życie Melanii nie jest to zaskoczeniem. W ostatniej kampanii prezydenckiej była mniej zaangażowana niż w poprzednich latach, co może wskazywać na jej potrzebę unikania publicznych obowiązków.