Kontrowersje wokół decyzji Wód Polskich przed powodzią: Czy zawiodła strategia zarządzania wodami?
2024-09-17
Autor: Magdalena
W obliczu nadchodzącej powodzi w Polsce, premier Donald Tusk uspokajał mieszkańców: "Nie ma powodu do paniki, ale należy być w pełni zmobilizowanym". Jednak szybko okazało się, że sytuacja w wielu regionach jest tragiczna. Zaledwie dzień po tych zapewnieniach, statystyki pokazały, że zbiorniki wodne nie były opróżniane, co w krytycznej sytuacji stawiało miliony ludzi w niebezpieczeństwie.
Dane meteorologiczne z 13 września, przedstawione przez Wody Polskie, ujawniły, że Jezioro Nyskie było w równowadze hydrologicznej - ilość wody wpływającej była równa ilości wypływającej, co oznaczało brak rezerw na powódź. Ekspert z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu mówił, że taka sytuacja nie stanowiła potrzeby opróżniania zbiorników. Jednak liczby mówią same za siebie: na zbiorniku Nysa istniała rezerwa powodziowa wynosząca 76 mln m³, a w Otmuchowie – 89 mln m³. To oznacza, że łącznie można było bezpiecznie uwolnić około 100 mln m³ wody!
Osoby odpowiedzialne za zarządzanie wodami zaznaczały, że istnieją wystarczające rezerwy i procedury bezpieczeństwa. Niemniej jednak, w przypadku nadciągającej katastrofy naturalnej, nadmiar wody w zbiornikach stał się przyczyną ogromnych zniszczeń. Okazuje się, że w tym samym czasie czeskie zbiorniki retencyjne, takie jak Pilchowice, Złotniki i Leśna, flirtowały z ryzykiem, zrzucając wodę, by zabezpieczyć swoje tereny przed powodzią.
Zastanawiające jest, dlaczego Polska nie poszła w ich ślady, co mogłoby pomóc zminimalizować skutki nadchodzącego kryzysu. Czeska strategia zrzucania wody okazała się skuteczna i wydaje się frustrujące, że Polska nie przyjęła podobnych środków. Ta sytuacja rodzi poważne pytania o procedury oraz przygotowanie do zarządzania wodami. Czy decyzje były podejmowane na podstawie rzetelnych prognoz? Jak okazało się później, niektórzy eksperci już w czerwcu ostrzegali przed zagrożeniem powodziowym związanym z Niżem Genueńskim.
Obecnie nie tylko mieszkańcy muszą martwić się o swoje bezpieczeństwo, ale także pojawia się ważne pytanie: kto poniesie odpowiedzialność za opóźnioną reakcję i brak prewencji? Możliwe, że jeśli zniszczenia okażą się ogromne, rząd będzie zmuszony do wypłaty gigantycznych odszkodowań. Ministerstwo Infrastruktury wskazało, że to kwestia instytucji, rzekomo opóźniając odpowiedzi na ponawiane pytania prasowe.
W miarę jak czekamy na ostateczne wyjaśnienia, jedno jest pewne: decyzje Wód Polskich i ich efekty muszą zostać wnikliwie zbadane, aby uniknąć podobnych tragedii w przyszłości.