W obliczu wzrastających napięć na świecie, kandydat chadecji, Friedrich Merz, wypowiada się na temat potrzeby znaczących zmian w niemieckiej polityce obronnej. W trakcie swojej wypowiedzi podkreślił, że Niemcy powinny przede wszystkim dążyć do osiągnięcia dolnej granicy wydatków na obronność na poziomie 2% PKB. Zauważył jednak, że obecnie Niemcy osiągają ten próg jedynie formalnie, wykorzystując kontrowersyjny tzw. fundusz specjalny. Fundusz ten, który jest wynikiem rosnących obaw po rosyjskiej agresji na Ukrainę, wynosi 100 mld euro i ma być wykorzystywany do modernizacji Bundeswehry do 2027 roku.

Sytuacja ta może być fatalna dla kanclerza Olafa Scholza, biorąc pod uwagę nowe sondaże, które wskazują na spadające poparcie dla jego rządu. W tym kontekście Merz postuluje zwiększenie wydatków na obronność i mówi o konieczności wspólnych wysiłków w najbliższych latach. "Wskaźniki dotyczące wydatków na obronę w relacji do PKB to tylko liczby; rzeczywistą siłą jest nasza zdolność do obrony" — stwierdził.

Obecny cel NATO, który zakłada, że wszystkie państwa członkowskie mają inwestować co najmniej 2% PKB w obronność, staje się coraz bardziej palący. Zaskakujące, że mimo że żadne z państw NATO nie osiągnęło wydatków na obronę na poziomie 5% PKB, Polska, z planowanym wydatkiem rzędu 4,7% PKB w tym roku, wydaje się być liderem w tej kwestii. Z danych NATO wynika, że Stany Zjednoczone wydają około 3,3% swojego PKB na obronność.

Robert Habeck, minister gospodarki i kandydat Zielonych na kanclerza, zaproponował zwiększenie wydatków Niemiec na obronność do 3,5% PKB w ciągu najbliższych lat. Jednak Olaf Scholz skrytykował tę propozycję, nazywając ją "niedojrzałą" oraz wskazując na potrzeby racjonalizacji wydatków z uwagi na inne priorytety na szczeblu krajowym.

Podczas gdy Niemcy stoją przed ważnym wyborem w zakresie polityki obronnej, zbliżające się przedterminowe wybory parlamentarne, zaplanowane na 23 lutego 2024 roku, mogą mieć kluczowe znaczenie dla przyszłości kraju oraz jego roli w NATO.