Rozrywka

49. Festiwal Filmowy w Gdyni: Zaskakujące zwroty i podziały opinii

2024-09-28

Na tegorocznym 49. Festiwalu Filmowym w Gdyni, który trwał od 15 do 20 października, emocje sięgnęły zenitu. Dziś poznamy zdobywców Złotych Lwów. Tegoroczny festiwal jest wyjątkowy, ponieważ po raz pierwszy od wielu lat nie możemy określić wyraźnego faworyta. Już teraz można wskazać na duńsko-polską produkcję "Dziewczyna z igłą" Magnusa von Horna, która w odbiorze widzów i krytyków zyskała pozytywne opinie, podczas gdy inne filmy, na które stawiano, mogły rozczarować.

W obliczu tak zwanego „kryzysu festiwalowego”, widzowie czuli się zdezorientowani. Rzeczywiście, brak olśniewających tytułów przypomniał, że polskie kino potrzebuje znacznej odnowy. W ciągu ostatnich lat festiwal przyzwyczaił nas do spektakularnych produkcji, które były w stanie zdobyć serca widzów i krytyków. W tym roku stało się inaczej, a widzowie podzielili się na obozy: zwolenników "Dziewczyny z igłą" i rozczarowanych innymi tytułami, takimi jak "Pod wulkanem" reż. Damiana Kocura, który nie zdobył żadnej statuetki Młodej Gali.

Film "Dziewczyna z igłą" był bez wątpienia najjaśniejszym punktem festiwalu. Osadzony w mrocznym klimacie, łączył w sobie elementy thrillera i baśni, a także dotykał głębokich tematów, takich jak samotność i walka o przetrwanie w trudnych czasach. Fabuła skupia się na losach Karoline, biednej szwaczki z Kopenhagi, która próbuje poradzić sobie z dramatem wojny i osobistymi tragediami. Reżyser zdołał wnikliwie uchwycić złożoność ludzkich emocji, co zostało docenione przez jurorów.

Innym filmem, który wywołał liczne dyskusje, był "Minghun" Jana P. Matuszyńskiego. Produkcja, która stuknęła w czułe struny, była opowieścią o wdowcu, który po stracie córki postanawia odprawić chiński rytuał zaślubin po śmierci. Tematyka była kontrowersyjna, a niektórzy krytycy zwracali uwagę na dysharmonię między dramatem a wkomponowanym humorem w fabule. Jednak dla wielu film stał się medytacją nad utratą i żalem.

Na uwagę zasługuje również film "Simona" Adriana Panka, który zawiódł wiele oczekiwań. Pomimo interesującego pomysłu, nie udało mu się uchwycić esencji życia Simony Kossak, co rozczarowało fanów. Widzowie odczuli niedosyt, brakuje tu bowiem głębi i przejmującej narracji, które mogłyby oddać wyjątkowość tej postaci.

Mimo słabszych tytułów, festiwal potwierdził, że film w Polsce jest w ciągłym ruchu, a kreatywność twórców przypomina nam, że kino to nie tylko rozrywka, ale także sztuka wymagająca głębszej refleksji. Pozostaje mieć nadzieję, że w nadchodzących latach sytuacja się poprawi, a nowe talenty znowu zachwycą zarówno publiczność, jak i krytyków.