W trakcie ostatniego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego, szefa Prawa i Sprawiedliwości, miały miejsce niepokojące incydenty, gdyż na sali pojawiły się krzyki oraz protesty. Kaczyński, odpowiadając na okrzyki "kłamca", stwierdził, że są to "prezenty dla Putina", odnosząc się do krytyki ze strony opozycji, a w szczególności Donalda Tuska, którego oskarżył o zależność od rosyjskiego przywódcy.

Prezes PiS nie szczędził słów krytyki pod adresem protestujących, wskazując, że ich działania powinny być przedmiotem zainteresowania służb specjalnych. Protestujący manifestowali swoje niezadowolenie, trzymając transparenty o hasłach takich jak "Kłamstwo smoleńskie" oraz "Mamy dość tańca na trumnach", co jeszcze bardziej zaogniało atmosferę.

Na miejscu obecna była policja, która obserwowała rozwój sytuacji. Kaczyński podkreślił, że prędzej czy później wszystkie nieprawidłowości związane z protestami zostaną ocenione zgodnie z prawem. Wskazał również, że zarówno protestujący, jak i policja, łamią obecnie przepisy, co jest wynikiem działań władzy, która jak twierdzi, depcze Konstytucję i zagraża niepodległości kraju.

Cała sytuacja uwydatnia rosnące napięcia polityczne w Polsce oraz niepewność przed zbliżającymi się wyborami, gdzie zarówno opozycja, jak i rządzący próbują zdobyć jak największe poparcie społeczne. W miarę jak sytuacja polityczna się zaostrza, wielu obserwatorów zastanawia się, jakie będą dalsze kroki obu stron na arenie krajowej oraz jakie konsekwencje przyniesie to dla stabilności rządu PiS.