W przeszłości, w czasach gdy Polska była w pełni uzależniona od rosyjskiego gazu, zbliżające się zimowe miesiące zawsze wiązały się z groźbami Kremla o cięciu dostaw. Dziś podobną strategię stosuje Rosja wobec Mołdawii, która odważyła się wybrać stronę Unii Europejskiej. To nie tylko akt polityczny, ale i stanowiący próbę zbudowania niepodległości energetycznej kraju.

Mołdawia, na skutek coraz bardziej napiętej sytuacji gazowej, ogłosiła stan wyjątkowy. Rząd w Chișinău podjął działania mające na celu oszczędzanie energii, a Rumunia obiecała wsparcie w dostawach. Jednak działania Rosji wstrzymujące przesył gazu do Mołdawii wynikają z długoterminowego planu destabilizacji regionu i wywierania presji na tamtejszy rząd.

W odpowiedzi na rosyjski szantaż, mołdawscy politycy rozważają nacjonalizację Moldovgaz, firmy, w której dominującą rolę pełni Gazprom. Były minister obrony, Anatol Șalaru, przedstawił publicznie kontrowersyjne propozycje. W swoim oświadczeniu stwierdził, że Rosja w rzeczywistości wymyśla długi, które mają na celu osłabienie Mołdawii. Zwrócił uwagę, że niezależny audyt pokazał realną kwotę, która wynosi zaledwie 8 milionów dolarów, w przeciwieństwie do rzekomego miliarda, domaganego przez Kreml.

W kontekście rosnącego napięcia, Șalaru apeluje, aby Mołdawia wystąpiła do międzynarodowych instytucji o odszkodowanie od Rosji za nielegalną okupację Naddniestrza oraz za utrzymanie tam rosyjskich sił zbrojnych. Przypomina, że państwo to toczy boje nie tylko z wyzyskiem ze strony Moskwy, lecz także z wpływami rosyjskich partii politycznych, które dążą do destabilizacji Mołdawii.

Zastanawiając się nad przyszłością, Mołdawia może stać przed szansą na uniezależnienie się od rosyjskiego gazu, ale będzie to wymagać wsparcia międzynarodowego i determinacji, by postawić się tym, którzy pragną cofnąć ją w czasie. Na horyzoncie pojawia się pytanie: Czy Mołdawia zdoła zrealizować swoje ambicje i stać się świadomym graczem na międzynarodowej scenie energetycznej?