Rozrywka

Polska misjonarka w sercu Wysp Zielonego Przylądka. Poznaj jej niezwykłą historię!

2024-09-24

Autor: Ewa

Aleksandra od zawsze marzyła, by zostać misjonarką. W końcu jej marzenia się spełniły, gdy udało jej się wyjechać na Wyspy Zielonego Przylądka (Cabo Verde), gdzie pomaga lokalnej społeczności.

Na Wyspach Zielonego Przylądka Aleksandra znalazła nie tylko swoje powołanie, lecz także miłość swojego życia – swojego męża, Kabowerdeńczyka. Wyspy stały się dla niej nowym domem, w którym obecnie angażuje się w pomoc biedniejszym mieszkańcom oraz organizuje wycieczki dla Polaków. "Chcemy pokazać im piękno wysp i sprawić, że zakochają się w nich tak jak my" – mówi.

Aleksandra historię swojego zaangażowania w misje rozpoczęła jeszcze w czasach liceum, kiedy to należała do szkolnego koła misjologicznego. Jej pierwsza podróż na Wyspy Zielonego Przylądka miała miejsce w ramach wakacji, podczas których odwiedziła najbiedniejsze dzielnice. Po ujrzeniu nędzy i potrzeb dzieci, już po miesiącu postanowiła wrócić na misję na własną rękę.

"Pierwsze, co mnie uderzyło, to widok dzieci biegających po piasku boso, z minimalną ilością odzieży. W tym momencie wiedziałam, że chcę się zaangażować w pomoc" – relacjonuje emocjonalnie Aleksandra.

Podczas swojej działalności Aleksandra zmieniła życie wielu dzieci. Z ośrodka, który kiedyś był tylko kawałkiem ziemi owiniętym folią, obecnie funkcjonuje murowany budynek, w którym opiekowano się aż 90 dziećmi. Dzięki pomocy turystów każda z ich wizyt genera nowego wsparcia dla ośrodka, który nadal się rozwija.

Aleksandra nie tylko pomaga dzieciom – prowadzi także własną firmę, która zajmuje się organizowaniem atrakcji dla turystów. "Nasza działalność napotkała na wielkie zainteresowanie. Chcemy, aby każdy turysta doświadczał lokalnej kultury i doznań" – zaznacza. Najlepsi goście to ci, którzy są ciekawi świata i zainteresowani głębszym poznawaniem kabowerdeńskiej kultury.

W rozmowie poruszone zostały również różnice kulturowe między Polską a Cabo Verde. "Mój mąż jest dla mnie prawdziwą podporą. Jego spokój i optymizm są dla mnie inspirujące. Polacy tendencję do przejmowania się opinią innych, a on żyje chwilą" – podkreśla Aleksandra.

Ciekawe jest również życie ich syna, który wychowywane jest w dwóch kulturach – zarówno polskiej, jak i kabowerdeńskiej. Aleksandra dba, aby posiadał wiedzę i umiejętności w obu językach, co sprawia, że doskonale komunikuje się w polskim i kreolskim. "Są momenty, gdy potrafi tłumaczyć, co mówimy po kreolsku na język polski. To nasza duma!" – mówi z uśmiechem.

Aleksandra dostrzega również trudności związane z rasizmem, co więcej, jest świadoma, że jej syn, będąc dzieckiem mieszanym, może stawać się obiektem uwagi. "To zjawisko jest dla mnie smutne, ponieważ pokazuje, że w ludziach tkwi głęboko zakorzeniona nieufność do odmienności".

Mimo tych wszystkich wyzwań Aleksandra nie ustaje w swoich działaniach. "Zawsze potrafię dostrzec pozytyw w mojej pracy. Każde podziękowanie od dzieci, każdy uśmiech to mój największy skarb". Jej niestrudzona energia przyciąga kolejne pokolenia Polaków do Cabo Verde, którzy z chęcią angażują się w zorganizowaną pomoc i wsparcie lokalnych projektów. Ludzie, którzy odwiedzają wyspy, często stają się częścią tak wspaniałej misji Aleksandry.