Grzegorz kupił stary dwór. Czy hrabina naprawdę chce go poznać?
2024-12-25
Autor: Anna
Grzegorz Stępniewski, entuzjasta renowacji, odkrył nowe życie pośród ruin dawnego dworu w Zaborowie, niedaleko Płońska. To historia nie tylko budynku, ale także przywiązania do rodzinnych korzeni, które sięgają nawet czasów przed II wojną światową.
— Do drzwi zapukał Pan Mariusz Umiastowski i oznajmił, że ciotka chce mnie widzieć. Wiedziałem, że muszę pojechać — relacjonuje Grzegorz, który po spotkaniu z hrabiną Umiastowską postanowił kupić zrujnowany dwór jako pamiątkę po rodzinie.
Chociaż dwór przed wojną był w posiadaniu jego przodków, dziś znajduje się w opłakanym stanie. — Mury groziły zawaleniem, a wnętrze było kompletnie zdewastowane. Dla wielu to tylko stara ruina, ale ja widzę w tym fragment historii i wartości, które zasługują na ocalenie — mówi.
Dwór w obecnym kształcie powstał w ok. 1861 roku, a jego historia jest bogata. W XVIII wieku należał do rodziny Kadłubowskich, a później przeszedł na ręce Cichockich. Po II wojnie światowej budynek pełnił funkcję szkoły, jednak po przeniesieniu uczniów do nowego gmachu w latach 90. pozostał pusty i szybciej niszczał.
Grzegorz z pasją i determinacją przystąpił do renowacji obiektu. Jego celem jest rekonstrukcja wnętrz w stylu końca XIX wieku, bez zbędnych nowoczesności. — To nie będzie pałac ze złoceniami, ale żywy budynek, pachnący drewnem i historią — podkreśla.
Pracując metodą gospodarczą, przy pomocy zaprzyjaźnionych osób, Grzegorz odkrył wiele zapomnianych elementów. Okazało się, że piwnice dworu kryją w sobie pozostałości z XVI wieku. Rozpoczął renowację, angażując tradycyjne materiały i techniki budowlane.
Interesującym aspektem jest fakt, iż jego rodzina jest spokrewniona z wcześniejszymi właścicielami — Cichockimi herbu Nałęcz. — Historia zatoczyła krąg, co mnie niezwykle cieszy. Te wszystkie nici z przeszłości składają się na unikalny obraz naszego dziedzictwa — dodaje.
Jednak renowacja wcale nie jest łatwa. — Wiele osób, w tym fachowcy, namawiało mnie do wyburzenia i postawienia czegoś nowego. Ja jednak jestem przekonany, że warto ożywiać to, co już istnieje — mówi Grzegorz.
Nie zraża się też przeciwnościami związanymi z władzami samorządowymi, które czasami utrudniają mu prace. — Muszę walczyć o każdy element, bo to, co robię, ma duże znaczenie. Kiedy widzę postępy, czuję radość z realizacji swojego marzenia — przyznaje.
Grzegorz marzy o utworzeniu muzeum szlachty drobnej, a także o pokazaniu różnych aspektów historii związanych z jego rodziną. Interesuje się zjawiskami społecznymi i dzieleniem się wiedzą na temat lokalnej historii, która jest często zapomniana.
Renowacja dworu trwa, a Grzegorz nie zamierza się poddawać. — Chcę, aby miejsce to stało się nie tylko przypomnieniem o przeszłości, ale także żywym centrum kultury za kilkanaście lat. Każdy, kto odwiedzi Zaborowo, powinien poczuć ducha historii.