Giertych Wstrząśnięty Po Odrzuceniu Komunii - Szokująca Historia z Kościoła!
2024-12-14
Autor: Tomasz
Roman Giertych, parlamentarzysta Koalicji Obywatelskiej, podzielił się szokującą historią, która miała miejsce podczas mszy świętej. W rozmowie z 'Gazetą Wyborczą' opowiedział, jak kapłan odmówił mu udzielenia komunii, tłumacząc, że to z powodu jego poparcia dla in vitro.
"Powiedział: 'To za in vitro'. Nie mogę tego zrozumieć! Czy mam powiedzieć ludziom urodzonym z in vitro, że źle, że się urodzili? To brak empatii!" – oburza się polityk. Po tej sytuacji Giertych pozostał sam w kościele, klęcząc na środku i przeżywając głęboko to, co się wydarzyło. Zauważa, że nie wszyscy księża posiadają wystarczającą wiedzę na ten temat, co często prowadzi do błędnych przekonań.
Konflikt dotyczy także ustawy, która zakłada finansowanie procedury zapłodnienia pozaustrojowego z budżetu państwa. Giertych próbował przekonać księdza, że in vitro znacznie się zmieniło i nie ma obowiązku zamrażania zarodków. Kapłan ostatecznie przyznał, że nie muszą tego robić, ale i tak się to odbywa. Giertych stwierdza, że nie jest od tego, by narzucać ludziom swoje zdanie, a według niego ksiądz ponownie go przeprosił.
W kontekście aborcji polityk przypomniał, że był przeciwny projektowi Anny Marii Żukowskiej, który miał pozwolić na aborcję niemal w każdym przypadku. Giertych argumentuje, że projekt był nieodpowiedni i stwarzał poważne zagrożenie dla zdrowia kobiet.
"Mam trzy córki i walczę o najlepsze przepisy dla kobiet. Proponowałem, aby aborcja do 12. tygodnia była ścigana tylko na wniosek kobiety. Tylko w ten sposób możemy zapewnić, że aborcja nie będzie nadużywana, a jednocześnie ochronić te kobiety, które znalazły się w trudnej sytuacji," – podkreśla Giertych. Dodaje, że aktualna propozycja Lewicy może uniemożliwić ściganie aborcji bez wniosku kobiety, ale jednocześnie może otworzyć drogę do pociągania do odpowiedzialności partnerów, którzy przemocą zmuszają kobiety do aborcji. "Doświadczenie życiowe pokazuje, że takie sytuacje są zbyt częste," – kończy Giertych.