Technologia

740 mln dolarów na wysypisku: Sąd głuchy na wołania o pomoc

2025-01-10

Autor: Andrzej

W 2009 roku Howells, 39-letni entuzjasta technologii, rozpoczął przygodę z bitcoinami jako jeden z pierwszych "górników". Z czasem zgromadził 8 tys. BTC, zapisując klucz do nich na twardym dysku. Jednak w 2013 roku, podczas przeprowadzki, popełnił tragiczny błąd – wyrzucił dysk, który szybko trafił na miejskie wysypisko w Newport, Walia.

Inżynier niezwłocznie zorientował się, co się stało. Wysypisko, o rozmiarach boiska piłkarskiego, od tego momentu zaczęło rosnąć w zastraszającym tempie, a jego górna warstwa odpadów urosła o ponad metr. Aby rozpocząć koszmarne poszukiwania utraconego dysku, Howells musiał uzyskać zgodę rady miejskiej, która jednak odmówiła z powodu przepisów o ochronie środowiska.

Przez ostatnie dwa lata Howells prowadził zaciętą batalię prawną, oferując radzie miejskiej oraz mieszkańcom Newport przekonywujące udziały w ewentualnych zyskach. Rozpoczął współpracę z ekspertami z zakresu ochrony środowiska oraz specjalistami, którzy wcześniej brali udział w odzyskiwaniu danych z czarnej skrzynki wahadłowca Columbia.

Rada miejska, z obawą o koszty i możliwe straty, konsekwentnie odmawiała pozwolenia, argumentując, że trwające poszukiwania mogą oscylować w granicach 11 milionów dolarów i nie gwarantują sukcesu. Dodatkowo lokalne władze przypominały, że po trzech latach od momentu kiedy dysk zniknął, mógł ulec uszkodzeniu, co znacznie utrudniłoby jego odzyskanie.

Jak donosi portal "The Guardian", sprawa trafiła do sądu, gdzie argumenty Howellsa zostały odrzucone. Sędzia przyznał rację radzie, podkreślając, że przepisy dotyczące ochrony środowiska w sposób jednoznaczny zabraniają wszelkich działań związanych z przekopywaniem wysypisk, uznając teren za własność miasta.

Dla Howellsa perspektywa powrotu do jego utraconego majątku staje się coraz bardziej odległa, ale nie zamierza się poddawać. Uważa, że w przypadku sukcesu, jego bitcoiny mogą być warte nawet do 1,2 miliarda dolarów. Zapowiedział już apelację do Sądu Najwyższego, a wielu komentatorów zastanawia się, czy można odzyskać tak cenny skarb sprzed lat, czy też przypłacić to zaśmieceniem środowiska.

Cała sytuacja budzi kontrowersje, z jednej strony ekscytując tych, którzy śledzą rynek kryptowalut, a z drugiej uruchamia alarmy ekologów dotyczące problemów związanych z wysypiskami i ich wpływem na otoczenie. Jak zakończy się ta dramatyczna walka o przetrwanie danych, które mogą być warte fortunę? Czas na dymisję miejskiej rady, czy krok w kierunku nowego myślenia o kryptowalutach?