Z północnych rejonów napływa zimny, arktyczny front, co oznacza, że w najbliższych dniach nie ma co liczyć na wzrost temperatury. Jak donoszą eksperci z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, śnieg możemy zobaczyć już w połowie listopada.

Obszar Europy znajduje się pod wpływem rozległego wyżu, który obejmuje południowo-zachodnią Polskę oraz Morze Północne, podczas gdy wschodnia część kontynentu znajduje się pod znakiem niżu. Temperatura będzie spadać, a mróz zacznie dawać się we znaki.

W poniedziałek prognozy przewidują duże i całkowite zachmurzenie na zachodzie oraz południowym zachodzie kraju, podczas gdy w pozostałych regionach na północnym wschodzie wystąpią przejaśnienia. Możliwe są także słabe opady deszczu i mżawki. Rano w dolinach karpackich pojawi się chłód, a wieczorem mgły ograniczające widoczność do 500 m.

Temperatury w ciągu dnia w głównych regionach Polski będą oscylować między 7 a 11 stopni Celsjusza, z chłodniejszymi wartościami na północnym wschodzie oraz w rejonach podgórskich Karpat – od 3 do 6 stopni Celsjusza. Wiatr będzie słaby, ale na wschodzie umiarkowany, z okresowymi porywami. W Karpatach pojawiają się silniejsze podmuchy dochodzące do 70 km/h.

We wtorek możemy spodziewać się niewielkiego i umiarkowanego zachmurzenia na wschodzie i w centrum, podczas gdy na zachodzie zachmurzenie będzie większe. Na wybrzeżu mogą wystąpić słabe opady deszczu oraz mgły ograniczające widoczność do 100 m.

Cały tydzień ma przynieść poważne ochłodzenie z temperaturami poniżej norm z lat 1991-2020. Od czwartku do niedzieli zacznie się prawdziwa zima – w najcieplejszym momencie dnia temperatura w większości kraju nie przekroczy 6 stopni, a nocą termometry mogą wskazywać nawet -4 stopnie Celsjusza.

To oznacza, że na pewien czas pożegnamy się z jesienią i przywitamy zimowe szaleństwo. Zróbcie zapasy na gorące napoje, bo zapowiada się okres intensywnych opadów śniegu. Będzie nie tylko zimno, ale również i śnieżnie, co może wpływać na transport i codzienne życie. Z pewnością warto być na to przygotowanym!