🔔 „Przeszliśmy przez to w 1997 roku, damy radę i teraz!” - Historie przedsiębiorców, którzy ponownie wytrzymują ciosy powodzi
2024-09-28
Autor: Agnieszka
Andrzej Pastuszko, założyciel firmy Artgos, wspomina, jak w połowie lat 90. jego biznes kwitł. Rozpoczął działalność w 1985 roku, remontując sprzęt AGD. Praca przyciągała klientów, zarabiał znacznie więcej niż jako kierownik:
- Wynająłem małe pomieszczenie w centrum osiedla i od razu przytłoczyła mnie liczba zleceń. W tamtych czasach nie było nowych urządzeń; wszystko trzeba było naprawiać – relacjonuje.
Z żoną Barbarą otworzyli sklep z używanym sprzętem AGD, co też przynosiło sukces. Ale w 1997 roku nieoczekiwana powódź zrujnowała wszystko.
- Straciłem dosłownie wszystko poza domem – przyznaje.
Przykra sytuacja powtórzyła się, gdy kilka tygodni temu znów opady deszczu przyczyniły się do katastrofalnych skutków. W jego sklepie znów woda sięgnęła sufitu.
Podobnie miała się sytuacja z Zbigniewem Gałczyńskim, jubilera, który rozpoczął działalność na rynku kłodzkim. Jego zakład również został zalany, a zawartość nie była ubezpieczona.
- Podobnie jak w 1997 roku, tym razem woda zniszczyła mi wszystko. Myślałem, że nigdy więcej nie przeżyję czegoś takiego – mówi zmartwiony.
Zarówno Pastuszko, jak i Gałczyński opowiadają o trudności w przekroczeniu granicy, gdzie wiele lat temu zrujnowali swoje biznesy przez powódź.
Joanna Kraj-Plenkiewicz z Klubu Biznesu Ziemi Kłodzkiej zauważa, że od 1997 roku niewiele się zmieniło w zakresie świadomości na temat ubezpieczeń. Wiele przedsiębiorstw upadło z powodu braku zabezpieczenia przed powodzią.
- W tamtych czasach nikt nie był świadomy, jak ważne są ubezpieczenia – mówi Kraj-Plenkiewicz.
Obaj przedsiębiorcy nie poddają się jednak. Gałczyński postanowił otworzyć tymczasowy punkt w innym miejscu, aby utrzymać kontakt z klientami.
- Ważne jest, aby klienci wiedzieli, że nadal tu jesteśmy – podkreśla. On i jego rodzina otrzymali wsparcie od sąsiadów oraz wolontariuszy, którzy przybyli, by pomóc w sprzątaniu.
W obliczu nowych strat obaj przedsiębiorcy zgłaszają, że aby przetrwać, potrzebują wsparcia.
- W 1997 roku udało mi się przetrwać dzięki życzliwości klientów – mówi Pastuszko.
- Teraz również liczę na pomoc, która ma na celu odbudowanie mojego biznesu – dodaje.
Andrzej zdradza, że obecnie widzi małe promyki nadziei w lokalnej społeczności, która zjednoczyła się w trudnych czasach.
I choć po obu powodzi, wspomnienia i straty są nadal żywe, obaj przedsiębiorcy są gotowi stawić czoła przyszłości i ponownie wznieść się z ruin.
💧 Pomimo twardych czasów, nadzieja nigdy nie gaśnie. Jak w wielu przypadkach, najważniejsza jest wspólna chęć walki i odbudowy. Kłodzko, teraz bardziej niż kiedykolwiek, potrzebuje nowego wsparcia, a lokalni przedsiębiorcy zaczynają zauważać oznaki nadziei.