Rozrywka

"Minghun": To, co zrobili Marcinowi Dorocińskiemu, woła o pomstę do nieba

2024-09-26

Autor: Tomasz

W filmie "Minghun" reżysera Matuszyńskiego, atmosfera pełna jest kontrastów oraz tonalnego chaosu. To dzieło łączy melancholijną refleksję nad utratą z ryzykownym czarnym humorem, który z niebezpieczną łatwością balansuje na granicy nachalnych komedii. Mimo że film stara się poruszać ciężkie tematy, takie jak żałoba i rodzinna miłość, w jego narracji brakuje subtelności, co może rozczarować widzów szukających głębokiego emocjonalnego doświadczenia.

Zamiast skupić się na osobistej historii, "Minghun" wprowadza postaci w absurdy, takie jak wizyty w kostnicach czy rozmowy z handlarkami żywym towarem. Taki zabieg tylko utrudnia widzom utożsamienie się z bohaterami, co w efekcie prowadzi do braku zaangażowania w ich losy.

Krytyka filmu skupia się na tym, że porusza on wiele ważnych tematów związanych z odchodzeniem, ale nie rozwija ich w sposób wartościowy. Widzowie oczekiwaliby mocnych konfliktów aktorskich, które mogłyby ukazać skrywane emocje i napięcia, a zamiast tego napotykają na chaotyczną tragikomedię.

Mimo to, występy Marcina Dorocińskiego oraz innych świetnych aktorów, w tym Daxinga Zhanga i Natalii Bui, nie są w stanie ukryć narracyjnych problemów, które ograniczają potencjał tego filmu. W efekcie "Minghun" staje się przykładem niewykorzystanych możliwości w polskiej kinematografii.

Film bierze udział w Konkursie Głównym Festiwalu w Gdyni, co wzbudza dodatkowe kontrowersje i dyskusje na temat jego rzeczywistej wartości artystycznej. "Minghun" z pewnością pozostawi widzów z pytaniami o to, jak można lepiej podchodzić do poruszania tak trudnych tematów w przyszłości.