Kłeczek w kapeluszu wiezie Macierewicza: Czy naprawdę jesteśmy pod obserwacją?
2025-01-07
Autor: Piotr
W połowie ubiegłego roku wystartował nowy program TV Republika zatytułowany "Miłosz Kłeczek. W Ruchu". Prowadzący zaprasza gości do wspólnego uprawiania różnorodnych sportów. Kłeczek współpracował z takimi osobistościami jak Jacek Kurski, z którym żeglował, czy Karol Nawrocki, z którym wchodził na ring bokserski. Ostatnio na swojej drodze Kłeczek spotkał Antoniego Macierewicza, byłego ministra obrony narodowej.
Spotkanie odbyło się w nietypowej scenerii: Kłeczek przyjechał w kapeluszu i za kierownicą zabytkowego auta, które miało na celu 'zgubienie' potencjalnych obserwatorów ich przejażdżki po Warszawie.
Podczas rozmowy Kłeczek zapytał Macierewicza, czy ktoś go śledzi. Na co polityk odpowiedział: - Oj, śledzą mnie od wielu lat, ale tym razem mam nadzieję, że się udało, jestem czysty.
Kłeczek kontynuował temat śledzenia, pytając, czy Macierewicz nie ma wrażenia, że ma "ogon" na co dzień. - Nie mam takiego wrażenia, mam pewność, że tak jest - odpowiedział Macierewicz, dodając, że w jego przypadku śledzenie to codzienność.
Po chwili podróży, Kłeczek otrzymał komunikat przez radio: "Tu ryba do akwarium, ciągnie się za Wami czerwony pontiac". W związku z tym, Kłeczek wyciągnął krótkofalówkę, próbując jednocześnie uruchomić silnik auta, co okazało się być nie lada wyzwaniem.
Cała sytuacja podkreślała napięcie związane z poczuciem kontroli, które Macierewicz opisał jako "niewidoczne ale odczuwalne". - Kiedy „ogon” jest widoczny, jego celem jest zastraszenie - stwierdził Macierewicz, wyjaśniając mechanizmy obserwacji.
W końcu Kłeczkowi udało się uruchomić auto, a rozmowa skupiła się na podkomisji smoleńskiej oraz kontrowersjach związanych z jej działalnością. Nagle obok ich samochodu zmaterializował się czerwony samochód, który wyglądał na kontrolujący ich przejażdżkę. Kłeczek zauważył kamerzystę w tym pojeździe, co wzbudziło kolejne pytania o bezpieczeństwo i konsekwencje bycia pod obserwacją.
Macierewicz z zacięciem podkreślił, że takie działania są codziennością dla osób związanych z niepodległościowymi środowiskami w Polsce. - Musimy być świadomi, że jesteśmy kontrolowani, a to nie jest zwykły przypadek - podsumował były minister.
Cała sytuacja ukazuje nie tylko rywalizację w polityce, ale również poczucie zagrożenia wśród polityków Zjednoczonej Prawicy. Zastanawiające jest, jak daleko mogą sięgnąć grasujące w cieniu tajne służby i jakie będą konsekwencje dla prowadzących takie życie publiczne.