Donald Trump, świeżo zaprzysiężony na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych, niedawno poruszył kontrowersyjny temat przejęcia Grenlandii przez USA. W ubiegłym tygodniu miliarder odbył telefoniczną rozmowę z premier Danii, Mette Frederiksen, która, jak donosi „Financial Times”, zakończyła się w atmosferze napięcia.

Podczas rozmowy Trump rzekomo przyjął „agresywny i konfrontacyjny ton”, kiedy Frederiksen wyraźnie stwierdziła, że Grenlandia nie jest na sprzedaż. Mimo to, duńska premier zaproponowała zwiększenie współpracy dotyczącej baz wojskowych i eksploatacji minerałów na wyspie, co nie przyniosło pozytywnych rezultatów. Dziennik podkreśla, że rozmowa pozbawiła Duńczyków jakichkolwiek złudzeń, że roszczenia terytorialne prezydenta USA są jedynie strategią negocjacyjną.

Interesujący zwrot sytuacji miał miejsce, gdy Trump podkreślił, że Grenlandia, obok Kanału Panamskiego, jest kluczowa dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych. Przyznał, że nie może obiecać, iż USA nie zechcą użyć przymusu, aby uzyskać kontrolę nad tymi terenami. Jednocześnie, groził nałożeniem ceł na Danię i Panamę, jeśli te kraje nie będą przychylne jego planom.

Mieszkańcy Grenlandii również nie pozostali bierni. Premier Grenlandii, Mute Egede, stanowczo odrzucił propozycje Trumpa, stwierdzając: "Jesteśmy Grenlandczykami, nie chcemy być Amerykanami!". Wyraźnie zaznaczył, że to mieszkańcy Grenlandii powinni decydować o swojej przyszłości, co odzwierciedla silne pragnienie autonomii wśród Grenlandczyków.

W obliczu rosnących napięć, wiele osób zaczyna się zastanawiać: co dalej z relacjami między USA a Danią? Czy to niebezpieczna gra polityczna, czy tylko zagrywka negocjacyjna Trumpa? Świat czeka na rozwój sytuacji, podczas gdy Grenlandczycy z niepokojem przyglądają się tej kontrowersyjnej debacie.