Niespotykany widok amerykańskiego krążownika rakietowego USS Lake Erie przepływającego przez Kanał Panamski w piątek wieczorem wywołał burzę emocji wśród okolicznych mieszkańców Wenezueli.

„Nie wiedziałem, że okręt będzie przepływał. Byłem zaskoczony!” – mówił w rozmowie z agencją AFP Alfredo Cedeno, 32-letni technik medyczny, który uwiecznił moment na zdjęciach. Ta sytuacja nie jest przypadkowa, bowiem przypisuje się ją ostatnim ruchom USA, które wysłały swoje jednostki na wody wybrzeży Wenezueli.

Dla mieszkańców to jak budzenie się z koszmaru. Amerykański krążownik, w drodze na wschód, w stronę Atlantyku, wzmocnił napięcie w regionie. USA tłumaczą swoje działania walką z handlem narkotykami, podczas gdy rząd Wenezueli, pod przewodnictwem Nicolasa Maduro, ogłasza mobilizację sił zbrojnych i milicji.

Dwa dni temu, USS Lake Erie zacumował w porcie Rodman pod Pacyfikiem, a teraz rusza w dalszą trasę, co tylko potęguje obawy lokalnej społeczności.

Na dodatek, amerykański departament sprawiedliwości podwoił nagrodę za aresztowanie Maduro do 50 milionów dolarów, oskarżając go o kierowanie kartelami narkotykowymi.

W odpowiedzi, rząd w Caracas ogłosił rozmieszczenie 15 tysięcy żołnierzy na granicy z Kolumbią, oraz intensyfikację patrolowania wód terytorialnych z użyciem dronów.

Maduro zapewnia, że w odpowiedzi na amerykańskie "zagrożenia" zmobilizował ponad cztery miliony członków milicji.

Czy te militarne manewry zakończą się pokojowo, czy przywiodą do nowego konfliktu? Wszyscy z zapartym tchem obserwują rozwój sytuacji!