
Tragiczna noc w Igrane: Polacy zatrzymani po śmierci Chorwata – szokujące szczegóły
2025-09-01
Autor: Jan
Awantura, która przerodziła się w tragedię
W sierpniu w malowniczej miejscowości Igrane, na chorwackim wybrzeżu, doszło do tragicznego incydentu pomiędzy Polakami a lokalnymi mieszkańcami. W wyniku awantury zmarł 67-letni Niksa Šodan, co zszokowało całą okolicę, dotkniętą wieloma problemami z przybyszami z Polski.
Problemy z polską rodziną w Igrane
Przewlekłe napięcia narastały od lat, kiedy polska rodzina kupiła kilka domów w regionie. Mieszkańcy skarżyli się na ich zachowanie - hałaśliwe imprezy, które często odbywały się do późnych godzin nocnych oraz arogancję, z jaką traktowali lokalną społeczność.
Incydent na plaży – niebezpieczne zachowanie
W nocy z 3 sierpnia, po głośnej imprezie, konflikt osiągnął apogeum. Anisja Šodan, siostra zmarłego, postanowiła rzucić butelką w stronę tarasu Polaków, chcąc w ten sposób zasygnalizować, że ich hałas jest nie do przyjęcia. Niestety, ten z pozoru niewinny gest doprowadził do eskalacji przemocy.
Pojedynek na terenie przy plaży
Dwaj Polacy, zszokowani reakcją Chorwatów, zeskoczyli z tarasu, aby zaatakować Anisję i jej brata. Konsekwencje były tragiczne - Niksa, po otrzymaniu ciosów, stracił życie przed swoim domem.
Reakcja społeczności – żal i oburzenie
Lokalni mieszkańcy potępiają takie zachowanie Polaków, a wielu z nich obawia się, jak ta tragedia wpłynie na wizerunek Polaków w regionie. Burmistrz Podgory zasugerował, że być może polska rodzina powinna opuścić to miejsce.
Polacy wciąż pod ostrzałem – lokalne emocje sięgają zenitu
Dopiero po dwóch tygodniach od incydentu Polacy zostali wypuszczeni z aresztu, co wzbudziło jeszcze większe oburzenie mieszkańców. Żądają oni sprawiedliwości i podkreślają, że nie można kupić sobie immunitetu za pomocą pieniędzy.
Podsumowanie – krytyczna sytuacja w Igrane
Tragedia ta wstrząsnęła lokalną społecznością, a mieszkańcy obawiają się, że takie wydarzenia będą miały dalej negatywne konsekwencje dla relacji między Polakami a Chorwatami. Jak podkreślił jeden z mieszkańców: "Ci, którzy spowodowali tragedię, nie mają tu już miejsca".