Kraj

Torturują ofiary i kradną majątki. Policja bezradna po atakach gangów

2025-01-04

Autor: Andrzej

- Gdybym miał wybierać, czy chcę przeżyć jeszcze raz to samo, czy umrzeć, to wybieram śmierć. Ten atak to była wieczność. I uczucie noża ocierającego się pod gardłem - mówi Witold Bachaj, przedsiębiorca z Łańcuta. Mężczyzna w połowie grudnia padł ofiarą brutalnego napadu. Prowadzi firmę logistyczną i, jak sam mówi, jest "zahartowany przez życie". Jednak wspomnienia z 17 grudnia wciąż go prześladują.

- Jestem silnym człowiekiem. Miałem różne doświadczenia w życiu, ale to było coś, czego nie da się opisać. Makabra - relacjonuje.

- Spałem, bo było już po godz. 2 w nocy. Usłyszałem huk i zobaczyłem zamaskowanych mężczyzn. Było ich pięciu. Jeden z nich trzymał w ręce drewniany trzonek od młotka. Zaczęli okładać mnie pięściami i związać. Potem polewali mnie wrzątkiem, a cały czas miałem przy szyi nóż - opowiada. Jak podkreśla, sprawcy rozmawiali między sobą po ukraińsku, żadnego z nich nie rozpoznał.

- To byli profesjonaliści. Każdy z nich dokładnie wiedział, co ma robić. Jestem przekonany, że to nie był ich pierwszy napad. Gdyby mi ktoś powiedział, że robili to po raz 50. czy 60., to nie byłbym zdziwiony. Oni byli tak zgrani - dodaje.

Z domu zginęło ćwierć miliona złotych, złota bransoleta i zegarek. Do środka weszli przez rozbite okno.

Po brutalnym napadzie minęły dwa i pół tygodnia, ale sprawców nie udało się złapać. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie dopiero 2 stycznia rozpoczęła śledztwo w sprawie brutalnego rozboju.

Witold Bachaj jest mocno rozczarowany działaniami służb, oferując 100 tys. zł za pomoc w ujawnieniu sprawców. Zarzuca śledczym, że podjęli działania dopiero po kilku dniach. - Policja nie spieszy się. Monitoring przechowywany jest przez tydzień, a później zazwyczaj sam się kasuje. Oni zaczęli działać dopiero po tygodniu. To nie była kradzież roweru, tylko brutalny napad z nieludzkimi torturami - dodaje oburzony.

Mieszkańcy Łańcuta i okolicznych miejscowości są zaniepokojeni sytuacją i rozważają stworzenie patroli obywatelskich. - Ludzie zaczynają rozmawiać między sobą o patrolach, kto wie, może coś zorganizujemy. Na służby na pewno nie będziemy liczyć - mówi Kamil Jurczak.

Nie tylko ofiara ataku, ale także inni mieszkańcy są zaniepokojeni rosnącą falą przestępczości. Wydarzenia z grudnia są szczególnie niepokojące - doszło do dwóch brutalnych napadów w krótkim czasie. Niektórzy seniorzy, którzy nie ufają bankom, przechowują swoje oszczędności w domach, co czyni ich łatwym celem dla włamywaczy.

Równocześnie, według informacji z Prokuratury, podobne ataki mają miejsce także w innych rejonach Podkarpacia. Policja podejrzewa, że za tymi działaniami stoją zorganizowane grupy przestępcze, w tym gangi gruzińskie i ukraińsko-gruzińskie. Ich działalność narasta, a skutki są tragiczne dla lokalnej społeczności.

Mieszkańcy mają obawy o swoje bezpieczeństwo, a wiele osób na własną rękę wprowadza środki zapobiegawcze do ochrony swoich domów. W obliczu rosnącej przestępczości, społeczności lokalne zaczynają łączyć siły, by zapewnić sobie bezpieczeństwo, bo jak mówią: "Jeśli nie pomożemy sobie sami, to nikt nam nie pomoże".