W ciągu ostatnich kilka dni, Rumunia była świadkiem niespotykanego wstrząsu politycznego. 6 grudnia, zaledwie 48 godzin przed drugą turą wyborów prezydenckich, ogłoszono unieważnienie wyników pierwszej tury oraz odwołanie drugiej. Powód? Władze podjęły decyzję po ujawnieniu niepokojących informacji przez służby wywiadowcze.

Jak się okazuje, podczas kampanii wyborczej miało miejsce masowe manipulowanie opinią publiczną w internecie, co mogło mieć związek z wpływami obcego państwa. Dziennikarze z "Le Monde" wykazali, że agencja odpowiedzialna za koordynację działań rumuńskich influencerów znajduje się w sercu Warszawy! To odkrycie wzbudziło ogromne kontrowersje i pytania o bezpieczeństwo narodowe.

Jako przykład niezwykłej współpracy między influencerami z TikToka a politykami, można wskazać na efektywne działania marketingowe, które w krótkim czasie zbudowały rozpoznawalność wcześniej mało znanego kandydata. Popularni twórcy z TikToka zaczęli publikować treści, które w przystępny sposób opisywały program wyborczy oraz osobowość kandydata, co szybko przyciągnęło uwagę młodych wyborców. Takie podejście, chociaż innowacyjne, może rodzić pytania o autentyczność kampanii wyborczych, zwłaszcza gdy techniki propagandowe są inspirowane zagranicznymi wzorcami.

„To, co się stało w Rumunii, powinno być ostrzeżeniem dla innych krajów. W erze mediów społecznościowych wybory mogą być manipulowane z niewyobrażalną łatwością” – komentują eksperci ds. mediów społecznościowych. Jakie będą dalsze konsekwencje tych zdarzeń dla rumuńskiej demokracji? Czy inne kraje również staną w obliczu podobnych wyzwań? Pozostaje nam tylko czekać na rozwój sytuacji!