Szok! Wojsko straciło ponad 200 min! Porucznik ujawnia przerażające szczegóły transportu.
2025-01-14
Autor: Piotr
9 stycznia 2023 roku, ogólnopolskie media, takie jak Onet i Wirtualna Polska, opisały skandaliczne zgubienie przez Wojsko Polskie ponad 200 min. Ładunek był transportowany pociągiem z magazynu amunicji w Hajnówce, położonej na Podlasiu, do składu w Mostach koło Szczecina. Niestety, skrzynie z minami przez następne 10 dni krążyły po Polsce w wagonach, które zostały przekazane PKP do celów cywilnych. Ostatecznie odkryto je w magazynie IKEA w miejscowości Orla, zaledwie około 30 km od Hajnówki.
Porucznik Michał Krawczyk ujawnia dramatyczne kulisy transportu min. W rozmowie z Onetem przyznał, że był odpowiedzialny za zabezpieczenie transportu, który wyruszył 3 lipca 2024 roku. Pociąg dotarł do składu w Mostkach 4 lipca około godziny 23:30. Mimo wcześniejszych zapewnień w jednostce, nie było tam magazynierów, a jedynie wartownicy i kierowca autobusu, który miał zabić strażników z powrotem do jednostki w Łomży. W czasie transportu wagony były sprawdzone, plomby pozostawały nienaruszone, a rozładunek rozpoczął się dopiero następnego dnia.
Porucznik Krawczyk zauważył, że mimo monitoringu, który miał zapewnić bezpieczeństwo transportu, nikt nie był w stanie uniknąć tej katastrofy. Po zakończeniu rozładunku otrzymał telefon, z informacją, że miny zniknęły. Z troską o bezpieczeństwo oraz reputację armii, porucznik stwierdził: "Jesteśmy w stanie udowodnić, że wszystko wyszło z naszego magazynu, jak należy".
Co najgorsze, miny zostały znalezione w miejscu publicznym, a wojsko postanowiło ukryć prawdziwy powód transportu, aby nie alarmować obywateli. „Nie chcieliśmy, aby ciekawscy kręcili się przy wagonach” - brzmią słowa Krawczyka. Dzięki decyzjom podjętym przez wojskowych, sytuacja nie wymknęła się spod kontroli, a transport min bezpiecznie wrócił do Hajnówki, zanim wywołałby panikę wśród lokalnej społeczności.
Niestety, cała sprawa miała dalsze konsekwencje. Porucznik Krawczyk został wezwany do prokuratury jako osoba podejrzana. Jak ujawnił, postawiono mu dwa zarzuty: pierwszy związany z krótkotrwałą utratą środków bojowych, a drugi dotyczący podania nieprawdy w rozkazie. „Honor żołnierza nie pozwala mi pracować dalej w tej instytucji, po tym, jak zostałem potraktowany przez przełożonych” - wyznał porucznik.
Czy armia wyciągnie potrzebne wnioski z tej niecodziennej sytuacji? W obliczu kryzysu, związanego z bezpieczeństwem w kraju, ta sprawa staje się nie tylko problemem lokalnym, ale też narodowym! Z pewnością będzie śledzona z zainteresowaniem.