Niemiecka skoczkini narciarska Selina Freitag wywołała kontrowersje po tym, jak ujawniono, że nagroda, którą otrzymała za zwycięstwo w kwalifikacjach do Pucharu Świata w Garmisch-Partenkirchen, składała się z torby z kosmetykami i ręcznikami. - Otrzymałam torbę z szamponem i czterema ręcznikami - skomentowała zawodniczka w wywiadzie dla stacji BR24.

Freitag podkreśliła, że mężczyzna, który wygrał te same kwalifikacje, Austriak Jan Hoerl, otrzymał czek o wartości 3000 franków szwajcarskich, co jest równowartością niemal 14 tysięcy złotych. - Niech to będzie wskazówką dla organizatorów, że musimy walczyć o równość w sporcie - dodała, wyrażając swoje rozczarowanie.

Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) odpowiedziała, że kobiety biorące udział w kwalifikacjach nie otrzymują nagród pieniężnych, co rodzi pytania o sprawiedliwość i równość w sporcie. W oświadczeniu FIS przyznała, że zawodniczka otrzymała również bon na weekend w spa, jednak wielu dziennikarzy skrytykowało te intencje, wskazując na frustrację, jaką może to wywołać.

Eksperci zauważają, że skoki narciarskie kobiet są stosunkowo nowym elementem w tej dyscyplinie, a ich popularność i marketing przynoszą mniejsze dochody niż w przypadku konkurencji męskiej. Organizacja Her Sport, promująca równość płci w sporcie, podkreśliła, że różnice w nagrodach pieniężnych są wyraźnym dowodem na istniejące nierówności w tej dziedzinie.

Z danych wynika, że mężczyźni w Pucharze Świata otrzymują znacząco wyższe nagrody. Zwycięstwo w pojedynczym konkursie dla mężczyzn to 10 tysięcy franków szwajcarskich (niemal 46 tysięcy złotych), podczas gdy kobiety za swoje osiągnięcia dostają tylko 3,8 tysiąca franków (około 17 tysięcy złotych).

W obliczu tych różnic kwestie równościowe stają się coraz bardziej palne, a zawodniczki, takie jak Selina Freitag, domagają się zmian i większego uznania dla ich talentu i ciężkiej pracy. Równość w sporcie pozostaje wyzwaniem, które wymaga natychmiastowych i realnych działań od organizacji sportowych.