Dymisja ministra finansów Christiana Lindnera z Wolnej Partii Demokratycznej (FDP) 6 listopada zainicjowała poważny kryzys w niemieckiej koalicji rządowej złożonej z SPD, Zielonych i FDP. W wyniku tego zdarzenia, politycy zaczęli mówić o konieczności przeprowadzenia wcześniejszych wyborów. Kanclerz Olaf Scholz początkowo zapowiedział, że głosowanie nad wotum zaufania w Bundestagu odbędzie się 15 stycznia, co sugerowałoby, że nowe wybory miałyby miejsce w połowie marca. Jednakże opozycyjna chadecja CDU/CSU zaczęła naciskać na przyspieszenie procesu, domagając się, aby głosowanie odbyło się już 13 listopada. Szef CDU, Friedrich Merz, wskazał, że w tej sytuacji wybory mogłyby się odbyć 19 stycznia.

Sytuacja zmieniła się znacząco dzięki doniesieniom z "Handelsblatt", które sugerują, że nowe wybory w Niemczech mają się odbyć 23 lutego. Dziennik podaje, że takie stanowisko ma również poparcie wśród socjaldemokratycznej SPD. Warto zaznaczyć, że 18 grudnia Olaf Scholz ma wystąpić w Bundestagu z wnioskiem o wotum zaufania.

Ostateczna decyzja co do daty wyborów należy do prezydenta Niemiec, Franka-Waltera Steinmeiera. Oczekuje się także, że dzisiaj wieczorem zarząd opozycyjnej CDU spotka się na nadzwyczajnym posiedzeniu, aby ustalić dalsze kroki w obliczu kryzysu.

Czynnikiem, który doprowadził do rozpadu koalicji, był program gospodarczy zaproponowany przez Christiana Lindnera. Rządowe plany zakładały obniżenie podatków dla przedsiębiorstw oraz złagodzenie regulacji związanych z ochroną klimatu, co spotkało się z ostrą krytyką ze strony SPD i Zielonych, które odrzuciły tę propozycję.

Podczas burzliwego spotkania liderów koalicji, Scholz postanowił zdymisjonować Lindnera, co miało na celu zablokowanie ewentualnego planu FDP do rozwiązania koalicji i wyjścia z rządu. Jest to dramatyczny zwrot wydarzeń, który postawił Niemcy na skraju wyborczego chaosu i z pewnością przyciągnie uwagę całej Europy. Jakie będą kolejne kroki Niemiec w obliczu tych niepewnych czasów? Czas pokaże!