Donald Trump postanowił ukarać prawników, którzy współpracowali z zespołem specjalnego prokuratora Jacka Smitha i zaangażowali się w postępowania przeciwko niemu. Uczynił to, zwalniając tych prawników, uznając, że "nie można im ufać" w kontekście realizacji jego agendy jako byłego prezydenta USA.

Zwolnieni prawnicy mieli kluczową rolę w dwóch federalnych aktach oskarżenia przeciwko Trumpowi, które dotyczyły prób podważenia wyników wyborów prezydenckich w 2020 roku. Jack Smith, odpowiedzialny za te sprawy, stwierdził, że dowody zebrane przez jego zespół były wystarczające, by skazać Trumpa. Jednak ostatecznie, z powodu zwycięstwa Trumpa w wyborach w 2024 roku, sprawa nie trafiła do sądu.

Trump nie szczędził słów krytyki w stosunku do Smitha, nazywając go "obłąkanym" prokuratorem oraz określając Departament Sprawiedliwości powołany przez administrację Joe Bidena jako "Departament Niesprawiedliwości". W swoich zapowiedziach Trump obiecał zmiany w Departamencie, który ma już nie być wykorzystywany do walki z jego zwolennikami.

Wydarzenia te zbiegły się w czasie z rozpoczęciem przeglądu przez Edwina Martina, wysokiego rangą prokuratora federalnego w Waszyngtonie, przypadków związanych z uczestnikami szturmu na Kapitol z 6 stycznia 2021 roku. Trump zapowiada odpowiedzialność dla prokuratorów, którzy w trakcie poprzedniej administracji ścigali jego i jego zwolenników.

To niezwykle kontrowersyjne zwolnienie prawników składających się w zespole Smitha, wiele z nich miało długą karierę w Departamencie Sprawiedliwości, gdzie zajmowali się sprawami o wysokim stopniu skomplikowania, w tym korupcją i bezpieczeństwem narodowym. Ciekawostką jest, że zwolnienia miały miejsce przed zatwierdzeniem przez Senat nowej prokurator generalnej, Pam Bondi, z którą Trump współpracował w przeszłości.

Jakie to będzie miało konsekwencje na polityczną przyszłość Trumpa? Czy to koniec jego kłopotów prawnych, czy może początek nowego rozdziału? Czas pokaże!