Czy to naprawdę koniec marzeń o wodorowych autobusach? Eksperci nie mają wątpliwości
2025-01-13
Autor: Tomasz
Trzeba spojrzeć w oczy rzeczywistości – marzenia o wykorzystaniu wodoru w transporcie, w tym w autobusach, zaczynają się kruszyć. Michał Hetmański, prezes Fundacji Instrat, podkreśla, że prawdziwa dekarbonizacja transportu wymaga przejścia na elektryczność, z pominięciem kosztownych i nieefektywnych procesów związanych z produkcją wodoru.
Ostatnie wydarzenia w Rzeszowie budzą niepokój wśród zwolenników wodorowych rozwiązań. Spółka Polenergia H2 HUB Nowa Sarzyna zrezygnowała z dostaw wodoru na rzecz Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Rzeszowie, co oznacza, że plany zakupowe wodorowych autobusów mogą stanąć pod znakiem zapytania.
Samorządowcy z 21 miast zwrócili się do Pauliny Hennig-Kloski, minister klimatu i środowiska, z apelem o stworzenie programu wsparcia finansowego dla użytkowników wodorowego paliwa. Wszystko to dzieje się w kontekście rosnących wątpliwości dotyczących kwestii ekonomicznych i prawnych związanych z produkcją, transportem i magazynowaniem wodoru.
Michał Hetmański zauważa, że wodór to złożone paliwo, które niesie ze sobą liczne problemy techniczne i ekonomiczne. Koszty produkcji nie spadają tak, jak przewidywano; wręcz przeciwnie – pozostają na wysokim poziomie. Rzeszów, chcąc być w czołówce innowacji, miał zainwestować w wodorowe autobusy, a szacunkowa wartość kontraktu Polenergii wynosiła ponad 120 mln zł. Jednak już na początku roku 2025 Polenergia ogłosiła, że nie zawrze umowy.
Inwestycje w wodór w Polsce są na porządku dziennym. Na przykład w Koninie zakupiono dziesięć nowych autobusów wodorowych od firm PAK PCE Polski Autobus Wodorowy oraz Solaris Bus & Coach, co oznacza wydatki rzędu 42 mln zł. W podobnym kierunku zmierza Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia, która ogłosiła przetarg na zakup ośmiu autobusów wodorowych.
Jednakże, jak podkreśla Hetmański, cały czas ignorowane są ogromne straty energii, które towarzyszą konwersji i magazynowaniu wodoru. Energię można byłoby wykorzystać znacznie lepiej w elektrycznych pojazdach, które stają się dominującym rozwiązaniem w transporcie.
Apele samorządów do Ministerstwa Klimatu mocno uwypuklają jeden problem – poszukiwanie wsparcia ekonomicznego dla projektu, który może okazać się niewydolny w dłuższej perspektywie. Ekspert nie ma złudzeń: to bardzo ryzykowna gra, a trudności w wprowadzaniu wodoru do masowego transportu mogą prowadzić do rezygnacji z tych inkarnacji. Pewne jest, że nie ma sensu forsować technologii, której zastosowanie wydaje się nieefektywne.
Warto wspomnieć, że na horyzoncie pojawiają się już nowe spojrzenia na przyszłość transportu – technologie oparte na odnawialnych źródłach energii bez angażowania kosztownego wodoru, co może być bardziej opłacalne i efektywne.
Patrząc na sytuację z szerszej perspektywy, można stwierdzić, że powolne wycofywanie się dużych graczy, takich jak Orlen czy Toyota, może zapowiadać schyłek wodorowej bańki w Polsce. Paradoksalnie, wsparcie dla którejkolwiek formy transportu do tej pory kładło się cieniem na realnych możliwościach osiągnięcia zrównoważonego rozwoju. W międzyczasie inne kraje w Europie już podjęły decyzję o ograniczeniu rozwoju wodorowych rozwiązań transportowych. Tak więc, czy to naprawdę koniec marzeń o wodorowych autobusach?