Boniek nie zostawił suchej nitki na Marciniaku. "Nie do pomyślenia"
2024-11-12
Autor: Anna
W ostatnich latach zdarzały się sytuacje, że ligowe hity nie spełniały oczekiwań kibiców. Przykłady? Nudziarze z wynikiem 0:0, które wywołują frustrację wśród fanów i liczne krytyczne komentarze ekspertów. Jednak ostatnia niedziela była wyjątkiem, gdyż zarówno mecz Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa, jak i wyczekiwana konfrontacja Lecha z Legią dostarczyły emocji i niespodzianek.
Na stadionie przy ulicy Bułgarskiej fani mieli okazję zobaczyć aż siedem bramek, a mecz zakończył się wynikiem 5:2 na korzyść Lecha. To był mecz pełen zwrotów akcji, w którym Lech w drugiej połowie zaskoczył rywala spektakularną grą. Legia Warszawa doznała tym samym swojej najwyższej porażki od wielu lat.
Jednak sprawa sędziów stała się najbardziej kontrowersyjna. Szymon Marciniak, najlepszy polski sędzia, wraz z asystentami dotarł na stadion zaledwie kilkanaście minut przed rozpoczęciem meczu przez nieoczekiwany korek na autostradzie. W obliczu tak poważnej sytuacji, emocje sięgnęły zenitu, a Zbigniew Boniek, były prezes PZPN, postanowił skrytykować Marciniaka w programie "Prawda Futbolu".
Boniek podkreślił, jak ważne jest, aby sędziowie przyjeżdżali na mecze odpowiednio wcześnie, podając jako przykład, że powinien być w Poznaniu na godzinę 11:00. "Zawsze sędziom mówię – jedźcie w dzień meczu rano. Zjedzcie śniadanie, zrelaksujcie się i przyjedźcie na stadion. To niedopuszczalne, że sędzia przyjeżdża tuż przed rozpoczęciem spotkania" – powiedział.
"Płacimy sędziom duże pieniądze. To jest nie do pomyślenia. Nie rozumiem, dlaczego nikt nie skomentuje tej sytuacji, bo Marciniak to uznawany autorytet. To błąd, który nie powinien się wydarzyć" – dodał Boniek.
Oprócz tego, w kontekście Ekstraklasy pojawia się poruszenie wśród kibiców i ekspertów na temat ewentualnych zmian, które mogłyby poprawić jakość sędziowania oraz poziom organizacji meczów. Czy władze związku podejmą konkretne kroki, aby uniknąć podobnych sytuacji w przyszłości? Czas pokaże.