Chińskie statki wzbudzają ogromne kontrowersje po incydentach, które miały miejsce na dnie Bałtyku pod koniec 2024 roku. Finlandzkie władze odkryły wówczas ślad kotwicy ciągnący się na niemal 100 km, przecięty przez kabel energetyczny Estlink 2, który łączy Finlandię z Estonią.

Zgodnie z informacjami podanymi przez "Financial Times", kontrowersyjny statek pływał pod banderą Kamerunu, lecz jego rzeczywistym właścicielem jest spółka Jie Yang Trading Limited z Hongkongu, której jedynym dyrektorem jest obywatel Chin, Guo Wenjie.

Incydent na Bałtyku wywołuje obawy Tajwanu, który jest zdania, że Chiny mogą próbować odciąć jego komunikację. Pekin nieustannie rości sobie prawa do suwerenności nad wyspą, grożąc siłowym przejęciem jej. Chunghwa Telecom podkreśla, że po awarii kabel internetowy odbudowano poprzez przekierowanie danych przez inne międzynarodowe kable podmorskie.

Jak zauważają tajwańscy urzędnicy, uszkodzony kabel jest częścią Trans-Pacific Express Cable System, który łączy Tajwan z zachodnim wybrzeżem USA i jest własnością międzynarodowego konsorcjum.

Z informacji przekazanych przez tajwańską straż przybrzeżną wynika, że statek Shunxing39 dotarł w najbliższych dniach do Pusan. Dane z systemu automatycznej identyfikacji statków oraz dane satelitarne wskazują, że statek ten był w rejonie, gdzie kabel został uszkodzony.

"To kolejny przypadek niepokojącego globalnego trendu sabotażu kabli podmorskich" – podkreślił tajwański urzędnik ds. bezpieczeństwa narodowego w rozmowie z "Financial Times". Zwrócił uwagę, że za tego typu incydentami często stoją zaniedbane jednostki, które są częścią tzw. rosyjskiej "floty cieni".

Dane dostarczane przez MarineTraffic wskazują na to, że statek Shunxing39 krążył po wodach w pobliżu północnego wybrzeża Tajwanu od 1 grudnia, co sugeruje, że uszkodzenie kabla nie była tylko "niewinnym wypadkiem". Cała sytuacja staje się coraz bardziej niepokojąca, a eksperci wzywają do zwiększenia bezpieczeństwa podmorskiej infrastruktury komunikacyjnej.