Donald Trump, nowo wybrany prezydent USA, staje przed zadaniem zakończenia wojny na Ukrainie. Jego myśli krążą wokół dwóch głównych strategii, które mógłby zastosować w relacjach z Rosją.

Według informacji agencji Bloomberg, pierwsza strategia zakłada "delikatne popchnięcie" Rosji ku porozumieniu, co mogłoby oznaczać pewne złagodzenie sankcji nałożonych na rosyjski sektor naftowy. W zamian Moskwa miałaby podjąć kroki w kierunku zakończenia działań wojennych.

Alternatywa to zwiększenie presji sankcyjnej, co mogłoby skutkować jeszcze większymi napięciami w regionie i wpływem na globalne rynki ropy naftowej, co jest niebezpiecznym manewrem, biorąc pod uwagę znaczenie dolara jako waluty rezerwowej.

Plany Trumpa są nadal w fazie wstępnej i ostateczne decyzje będą uzależnione od kontekstu, w jakim przyjdzie mu działać. Jego zespół, a także zespół Joe Bidena, mierzy się z podobnym dylematem: jak wpłynąć na Rosję, nie wywołując destabilizacji na światowych rynkach.

Trumpowi zależy na zakończeniu konfliktu w Ukrainie w ciągu 100 dni od 20 stycznia, daty swojej inauguracji, a jego specjalny doradca Keith Kellogg zaznacza, że nie ma zamiaru ustępować przed Władimirem Putinem. Zaznaczył on, że kluczowe dla USA jest zachowanie suwerenności Ukrainy oraz sprawiedliwości w negocjacjach.

Podczas gdy Trump myśli o rozwiązaniach, na stole bowiem leżą niejawne rozmowy między Ukrainą a Rosją, prowadzone w Katarze, które dotyczą nie tylko wymiany więźniów, ale także bezpieczeństwa obiektów jądrowych. Rosja stawia jednak konkretne żądania, domagając się ograniczenia liczebności armii ukraińskiej oraz zaprzestania dążeń do przystąpienia do NATO.

Czy zbliżenie między USA a Rosją może wpłynąć na zakończenie wojny? W kontekście tych wydarzeń, świat czeka na decyzje nowego prezydenta Ameryki, a ukraińska sytuacja dalej pozostaje napięta, co tylko potęguje obawy o przyszłość regionu.