Kraj

Tragedia w Gilowicach: Lekarz zamiast ratować, tylko przyglądał się katastrofie

2025-06-05

Autor: Ewa

Fatalny wypadek sprzed lat

Pięć lat temu w Gilowicach, tuż obok Żywca, doszło do wstrząsającego wypadku. Krzysztof S. (71 l.), lekarz z Łodygowic, wjechał w rodzinę pana Andrzeja, która spokojnie spacerowała poboczem drogi, zmierzając na kawę do sąsiadów. W wyniku tej tragedii zginęła Gosia (36 l.), ukochana żona pana Andrzeja, będąca w drugim miesiącu ciąży, a ich mała Laura (3 l.) zmarła cztery dni później w szpitalu.

Wspomina pan Andrzej: – Żona zmarła na miejscu, a ja zostałem sam z naszą najmłodszą córeczką Ritą (6 l.), która w chwili tragedii była w domu z dziadkami. Lekarz, który spowodował tę katastrofę, nie zareagował w żadnym sposobie, zamiast ratować, był bardziej zajęty swoim uszkodzonym samochodem.

Wyjątkowa walka o sprawiedliwość

Od tamtego momentu pan Andrzej rozpoczął heroiczne starania o ukaranie sprawcy. Krzysztof S. kilkakrotnie zmieniał wersję podczas przesłuchań, powołując się na rzekome wybiegnięcie psa na drogę oraz oślepienie przez słońce. Jednak biegli wykluczyli te przyczyny, stwierdzając, że przyczyną wypadku było znaczące przekroczenie prędkości.

Pan Andrzej opowiada, że otrzymał od lekarza list z przeprosinami oraz ofertą 5 tysięcy złotych jako zadośćuczynienie za śmierć żony i córki. W 2022 roku sąd skazał Krzysztofa S. na 30 miesięcy więzienia. Jednak medyk przez 11 miesięcy uchylał się od kary, skarżąc się na zły stan zdrowia. Ostatecznie spędził za kratkami 18 miesięcy.

Nieoczekiwany powrót do pracy

W styczniu tego roku Sąd Okręgowy w Sosnowcu zdecydował o przedterminowym zwolnieniu lekarza. Co więcej, w lutym lub marcu Krzysztof S. podjął pracę w Szpitalu w Suchej Beskidzkiej, mimo że jego sytuacja prawna pozostawała kontrowersyjna.

Jakie konsekwencje poniesie lekarz?

Sprawa zachowania lekarza podczas wypadku została również zbadana przez Okręgowy Sąd Lekarski w Bielsku-Białej. W grudniu ubiegłego roku sąd uznał, że Krzysztof S. naruszył kodeks etyki, jednak nałożona kara była niezwykle łagodna – otrzymał jedynie naganę.

Determinacja pana Andrzeja zaczęła wpływać na postrzeganie sprawy w środowisku lekarskim. Władze lekarskie zauważyły, że Krzysztof S. nie tylko nie podjął żadnych działań ratunkowych po wypadku, ale także nie wezwał pomocy. Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej wniósł o zawieszenie uprawnień lekarskich na trzy lata.

Nadal nie ma zapomnienia

– Zrobię wszystko, żeby nikt nie mógł zwracać się do niego słowami "panie doktorze" – podkreśla pan Andrzej. Mimo upływu lat, ból po stracie ukochanej żony i córeczki nie ustępuje. Każdego dnia wspomina ich obecność w swoim życiu.