Nauka

"To nie imigracja, to matematyka". Czy Kanadyjczycy skręcają w prawo?

2025-01-22

Autor: Piotr

Na ulicach Toronto rozbrzmiewają różne głosy. Młody mężczyzna w jaskrawożółtej kamizelce narzeka: „Głosowałem na Trudeau, chciałem, aby trawka była legalna. Ale to nie wystarczy. Wszyscy mamy dość tego, co robi nasz rząd – za dużo imigrantów, zdecydowanie zbyt wielu!" Jego słowa spotykają się z buczeniem i krytycznymi spojrzeniami przechodniów.

Tymczasem Kanada, tradycyjnie postrzegana jako kraj otwarty i przyjazny dla imigrantów, zaczyna borykać się z rosnącym sceptycyzmem społecznym. W Queen’s Park w Toronto, podczas protestu z okazji Dnia Kanady, kilkadziesiąt osób domagało się zakończenia "korporacyjnej masowej imigracji". Choć uczestnicy protestu w większości byli biali, obecni byli także przedstawiciele mniejszości etnicznych, w tym imigranci pierwszego i drugiego pokolenia, którzy podnosili kwestie kanadyjskich wartości.

Iranka, która przybyła do Kanady w roku 2000, stwierdziła, że „jej obowiązkiem jest bronić tych Kanadyjczyków, którzy przywitali ją w tym kraju”, podkreślając, że potrzebują imigrantów, którzy chcą integrować się z kanadyjskim społeczeństwem. Tego samego zdania jest wiele osób, które skarżą się na spadek spójności społecznej: „Jestem Arabem. Kanadyjczycy mają ze sobą coraz mniej wspólnego” – alarmuje jeden z protestujących.

Gdy spojrzymy na dane statystyczne, jasnym staje się, że Kanada staje przed poważnymi wyzwaniami demograficznymi. Obecnie populacja kraju wzrosła z niespełna 36 milionów w 2015 roku do 41 milionów. Wzrost ten jest w dużej mierze efektem polityki imigracyjnej, która w czasie pandemii jeszcze bardziej się otworzyła. Imigracja, choć przyczynia się do ożywienia gospodarczego, wpływa negatywnie na dostępność mieszkań, a koszty życia w miastach są nieosiągalne dla przeciętnego Kanadyjczyka.

Pojawiają się pytania o jakość życia w miastach takich jak Toronto, Vancouver czy Montreal, gdzie infrastruktura nie nadąża za przybywającymi mieszkańcami. Kryzys mieszkaniowy, braki kadrowe w służbie zdrowia oraz system edukacji borykający się z przepełnieniem uczniów staje się codziennością. „Przybysze mają kwalifikacje, ale nie mogą pracować w zawodzie, dopóki nie nostryfikują dyplomów” – zaznacza Tomasz Soroka, ekspert ds. kanadyjskich z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Demografia Kanady zmienia się w bezprecedensowym tempie, a badania wskazują, że coraz więcej obywateli wyraża obawy co do liczby przyjętych imigrantów. W badaniach przeprowadzonych w 2023 roku, dwie trzecie Kanadyjczyków uznało, że ich kraj przyjmuje zbyt wielu imigrantów – w porównaniu do zaledwie jednej trzeciej w 2019 roku.

Reagując na te nastroje, rząd Trudeau postanowił ograniczyć przyjmowanie obcokrajowców. W październiku ogłoszono zmianę polityki migracyjnej, która redukuje planowaną liczbę nowoprzyjętych imigrantów z 500 tysięcy do niespełna 400 tysięcy rocznie. Premier Trudeau, który na początku swojej kadencji był być może najbardziej entuzjastycznym zwolennikiem migracji, powoli zaczyna zyskiwać reputację lidera, który nie potrafił zarządzać wzrostem społecznym związanym z migracją.

Na arenie globalnej retoryka antyimigracyjna zyskuje na popularności. Choć w Kanadzie stanowisko prawicy nie jest porównywalne z innymi krajami, istnieją pewne tendencje do łagodzenia podejścia do imigracji. Pierre Poilievre, nowy lider Partii Konserwatywnej, stwierdził: „Nie chodzi o imigrację, chodzi o matematykę”. Jego zdaniem, Kanada nie jest w stanie przyjąć wysokiej liczby przybyszów, przynajmniej dopóki nie usprawni infrastruktury. Może on również mieć rację, bowiem niezadowolenie z jakości życia staje się coraz bardziej zauważalne w kanadyjskim społeczeństwie.

Sytuacja w Kanadzie ukazuje, jak skomplikowane mogą być relacje między polityką imigracyjną, gospodarką a społecznym komfortem obywateli. Jak pokazują badania i obserwacje, Kanadyjczycy wietrzą, że ich kraj, znany jako bastion tolerancji, może wkrótce zmienić wyobrażenie o sobie.