Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego i lider regionalnej Platformy Obywatelskiej, postanowił pozwać Kacpra Płażyńskiego, posła z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Powód? Płażyński rzekomo sugerował, że Struk jest rusofilem, który "marzy o rosyjskich krwawych rublach", a także nie przejmuje się losami Ukrainy. Niestety, sprawa utknęła w martwym punkcie, ponieważ nie udało się doręczyć pozwu Płażyńskiemu, a próby doręczenia sądowych dokumentów sięgają maja 2023 roku.

Sąd Okręgowy w Gdańsku wypróbował już wszystkie dostępne metody. Listonosz? Nic nie wskórał. Komornik? Również bezskuteczny. Sąd postanowił wreszcie oddelegować kuratora, którego zadaniem jest odnalezienie posła. Sytuacja ta pokazuje, jak trudne może być wyznaczanie granic odpowiedzialności publicznych osób. Czy posłowie powinni odpowiadać za swoje słowa? To pytanie, które staje się coraz bardziej aktualne w obliczu rosnących napięć politycznych w Polsce oraz napiętej sytuacji międzynarodowej.

Kacper Płażyński, będący młodym politykiem, wzbudza wiele kontrowersji, a jego działania są bacznie komentowane w mediach. Jego wizerunek oraz ewentualne skandale mogą wpłynąć na przyszłość kariery nie tylko jego samego, ale również całej partii. Warto także przypomnieć, że w obliczu nadchodzących wyborów parlamentarnych, tego typu wydarzenia mogą zadecydować o losach polityków w nadchodzących latach.