Donald Trump wprowadził cła na wiele produktów, nawet na wyspy zamieszkane przez pingwiny, ale Rosja została wyjątkiem. Steven Pifer, były ambasador USA w Ukrainie, wyraża swoje wątpliwości co do skuteczności sankcji nałożonych przez administrację Trumpa, które jego zdaniem nie były wystarczające, aby wpłynąć na Kreml. Pifer wskazuje, że Trump mógłby podjąć znacznie bardziej zdecydowane działania, takie jak uderzenie w rosyjską flotę transportującą ropę czy zamrożenie aktywów rosyjskich.

Mija dziesiąty tydzień prezydentury Trumpa, a Pifer zauważa, że jego administracja nie dokonała żadnych znaczących kroków, które mogłyby spotkać się z dezaprobatą Putina. Na przykład, Trump i jego sekretarz obrony, Hegseth, jasno stwierdzili, że Ukraina nie ma co liczyć na powrót do granic sprzed 2014 roku ani na członkostwo w NATO.

Były ambasador podkreśla również, że amerykańska administracja, zamiast potępiać Rosję za jej agresję, przyjęła pro-rosyjskie stanowisko. Przykładem może być fakt, że sekretarz stanu spotkał się najpierw z Ławrowem, a nie z ukraińskim ministrem spraw zagranicznych, co pokazuje, jakie priorytety miała administracja Trumpa.

Pifer zauważa, że takie działania są wręcz prezentami dla Rosjan, co wywołuje pesymizm co do dalszych negocjacji pokojowych w konflikcie ukraińsko-rosyjskim. Sytuacja staje się coraz bardziej skomplikowana, zwłaszcza, że Trump nie wykazuje chęci, aby pomóc Ukrainie na międzynarodowej scenie politycznej. Jego relacja z Ukrainą wydaje się być obciążona zawirowaniami, które mogą wpłynąć na proces pokojowy. Pifer podkreśla, że jeżeli Trump nie zmieni swojego podejścia wobec tego konfliktu, Ukraina może stracić cenną szansę na rozwiązanie tej dramatycznej sytuacji.

Obecnie administracja Trumpa wydaje się być w impasie, a relacje z Ukrainą są nikłe. W obliczu potrzeb Ukrainy, jakichkolwiek starań Trumpa o mediację wymagałoby to pełnego zrozumienia sytuacji, co wydaje się być poza zasięgiem obecnej administracji.